Bandera był terrorystą-romantykiem, - prof. Jarosław Hrycak

13:02, 19 травня 2008

Polecamy Państwa uwadze autoryzowaną rozmowę dziennikarza Gazety Wyborczej Marcina Wojciechowskiego z lwowskim historykiem prof. Jarosławem Hrycakiem o liderze Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Stepanie Banderze.

 

 

Marcin Wojciechowski: Niedawno odsłonięto we Lwowie pomnik Stepana Bandery, przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Dla Polaków Bandera jest symbolem antypolskości, organizatorem zamachów na wysokiej rangi urzędników polskich na Kresach przez II wojnę światową, za co został skazany na dożywotnie więzienie. Czego symbolem jest Bandera dla współczesnej Ukrainy?

Jarosław Hrycak: Lwowski pomnik upamiętnia nie tyle Banderę, ile pewien mit o nim. Nie jest on charakterystyczny dla całej Ukrainy, ale raczej dla Galicji. Choć trzeba przyznać, że ten sposób myślenia przenika powoli także do Kijowa. Po pomarańczowej rewolucji stolica Ukrainy staje się coraz bardziej narodowościowa - jeśli można tak powiedzieć - zwłaszcza wśród młodzieży. Bandera nie ma jednak wcale jednoznacznego wizerunku na Ukrainie. W Charkowie, Odessie  i Doniecku myślą o nim pewnie tak samo jak w Warszawie lub Krakowie, a nawiasem mówiąc także i w Moskwie. Badania socjologiczne pokazują, że jeśli chodzi o sympatię Ukraińców Stepan Bandera zajmuje ostatnie miejsca wraz z Petlurą i Stalinem. Nie zmienia to faktu, że w Galicji postać ta jest postrzegana inaczej. Za rok będziemy obchodzić 100 urodziny Bandery. Są ludzie domagający się w związku z tym, by przyszły rok uznać na Ukrainie rokiem Bandery.

 

- Czy może zostać zaakceptowane to w całym kraju?

- Ukraińska pamięć historyczna długo jeszcze będzie mocno zregionalizowana. Ogólnokrajowymi symbolami są poeta Taras Szewczenko i hetman Bohdan Chmielnicki. Każdy region ma jednak swoich lokalnych bohaterów. Dla Lwowa jest to Bandera, dla Doniecka Lenin lub zasłużony sportowiec np. tyczkarz Serhij Bubka. Nie widzę w tym wielkiej tragedii. Problem Ukrainy nie polega na tym, że część społeczeństwa czci nacjonalistów, a inna część komunistów, ale na tym, że mało jest ludzi gotowych wziąć moralną odpowiedzialność za zbrodnie jednych i drugich. Historykom nie pozostaje nic innego ni? metodyczne odbrązowienie postaci z pomników - zarówno tych komunistycznych ze wschodu, jak i tych nacjonalistycznych z zachodu. Tylko w ten sposób kiedyś uporamy się z własną historią.

 

- Dla polskich historyków, nawet przychylnych Ukrainie, nie ma wątpliwości, że Bandera był terrorystą. W zasadzie na tym kończy się jego ocena.

- Zgadzam się, ale nie całkiem. Mało wiemy o Banderze jako o człowieku. Do dziś nie powstała jego w miarę obiektywna biografia. Są albo komunistyczne paszkwile, albo ikony stworzone przez nacjonalistów. Akcje terrorystyczne, zwłaszcza zabójstwo szefa polskiego MSW Bronisława Pierackiego w 1936 r., sprawiły, że Bandera stał się bardzo popularny wśród młodzieży ukraińskiej. Kierowany przez niego ruch 30 czerwca 1941 r. ogłosił we Lwowie odnowienie ukraińskiej niepodległości. Za to Niemcy osadzili go w areszcie domowym, a w 1942 r. wysłali do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Tak naprawdę Bandera nie miał bezpośredniego związku z mordami polskiej ludności na Wołyniu w 1943 r., o co często bywa oskarżany. Nie mówię, że gdyby był na Ukrainie, to nie doszłoby do rzezi wołyńskich, ale Bandera nie był osobiście zaangażowany w stworzenie UPA w 1942 r. i jej późniejszą działalność.

 

- To ciekawe, bo w Polsce synonimem ukraińskiego nacjonalisty jest właśnie słowo „banderowiec".

- Po aresztowaniu latem 1941 r. Bandera był izolowany i nie całkiem rozumiał, co się dzieje w kraju. Pomiędzy nim a Mykołą Łebediem, który pozostał na miejscu, później pojawiały się poważne tarcia. Kilka lat temu we Lwowie toczyła się dyskusja, czy nie należałoby kogoś innego uczynić symbolem wojennego ukraińskiego ruchu niepodległościowego w miejsce Bandery.

 

- Na przykład kogo?

- Mój zmarły kolega Jurij Kyryjczuk proponował dowódcę UPA Romana Szuchewycza „Tarasa Czuprynkę", zabitego pod koniec lat 40. przez NKWD. Bandera nie był zaangażowany w tworzenie Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA). W pewnym momencie był nawet przeciwny jej powstaniu.

 

- Dlaczego?

- Bandera miał zupełnie inną wizję rozwoju ruchu narodowego na Ukrainie. Był romantykiem marzącym o rewolucji.

Bandera należał do pokolenia, które wyrosło w cieniu wojny i rewolucji. We wspomnieniach pisał, że pamięta jak przez jego wieś kilka razy przechodził front. Ojciec Bandery - greckokatolicki duchowny - trafił w latach 1919-20 na tzw. wielką Ukrainę, czyli za Zbrucz. To były najgorsze lata ukraińskiej rewolucji. Lata walki przeciwko wszystkim, gdy krew lała się szerokim strumieniem, dochodziło do chłopskich powstań? przypominających czasy kozackie. W duchu takich opowieści wychowywał się mały Bandera. Gorycz porażki, że po wojnie nie powstało państwo ukraińskie, spowodowała chęć znalezienia winnych i pomszczenia krzywdy.

 

- Kogo uważał za głównego winowajcę, Polskę?

- Też, ale nie tylko. Ponieważ myślał nie tylko w kategoriach Galicji, ale całej Ukrainy głównym wrogiem była dla niego Rosja - zarówno biała jak i czerwona. Młodzi nacjonaliści wraz ze swoim intelektualnym guru Dmytrom Doncowem za winnych porażki po I wojnie uznali także starsze pokolenie ukraińskich działaczy niepodległościowych. Sądzili, że starsi działali za miękko, byli zbyt liberalni, nie potrafili skorzystać z energii, jakie niosą w sobie wielkie powstania chłopskie. Ideologia i praktyka ukraińskiego nacjonalizmu lat 30. przypomina nazizm, a przede wszystkim włoski faszyzm. ALE NIE MOZNA PRZEOCZYC JEGO SPECYFICZNYCH UKRAINSKICH KORZENI. Przed I wojną światową ukraiński nacjonalizm w zaborze austriackim nie był zbyt ksenofobiczny ani agresywny. Był antypolski, co zrozumiale, ale nie antysemicki. Był to nacjonalizm legalny, działający w ramach prawa, metodami politycznymi. Bandera uznał, że z powodu zbyt łagodnych metod Ukraińcom po I wojnie światowej nie udało się zbudować własnego państwa.

Ostatnia rzecz, która uformowała generację Bandery to fascynacja duchem wielkiej Ukrainy stepowej. Twierdził on, że np. podczas rewolucji 1917-20 masy chłopskie dokonywały rzeczy wielkich przeniknięte naturalnym, wrodzonym duchem ukraińskości. Nazwijmy tę wizję Ukrainy kozacką, szewczenkowską, zaporoską. Bandera chciał takiego właśnie nacjonalizmu - z jednej strony ksenofobicznego, agresywnego, radykalnego, a z drugiej romantycznego, heroicznego, pięknego. Jego główną ideą była rewolucja narodowa, czyn narodowy.

 

- To zbieżne z pismami polskich narodowców.

- Nieco jednak inne, bo Bandera marzył o powstaniu ludowym, które położyłoby podwaliny pod ukraińskie państwo narodowe. Chłopstwo uznawano wtedy za ostoję ukraińskości. Miało ono pokonać polską władzę, władzę bolszewicką, każdą obcą władzę. Chłopami miała kierować grupa rewolucjonistów. Stanowisko Bandery było bliskie rosyjskim narodnikom. Uważał, że naród jest gotów do rewolucji, trzeba go tylko przebudzić. Miała to zrobić grupa rewolucjonistów-terrorystów, która swoimi sprowokuje masy.

 

- Jak to się ma do idei stworzenia UPA na początku lat 40?

- Idea wojny partyzanckiej wydawała się Banderze mało ambitna, zbyt mało romantyczna. To nie odpowiadało idei wielkiej rewolucji. Dlatego Bandera był przeciwny tworzeniu UPA. Uważał, że to krok w bok. Nazywał to sikorszczyzną, czyli kopiowaniem polskiego podziemia.

 

- UPA otrzymała jednak szerokie poparcie. Przecież ukraińscy chłopi masowo brali udział choćby w antypolskich akcjach na Wołyniu.

- Ale nigdy poza Ukrainą Zachodnią!. Już po wojnie Bandera pisał w jednym z listów: „Naszym celem nie jest wojna partyzancka, ani antyreżimowe podziemie, ale wielka narodowa rewolucja". Ta idea była całkowicie utopijna. Rację mieli ukraińscy emigranci twierdzący, że niepodległa Ukraina wyrośnie tylko z Ukrainy radzieckiej. Bandera uważał natomiast taki pogląd za zdradę. Krach nadziei na rewolucję narodową w czasie wojny właśnie w Ukrainie Zachodniej sprawił, że po niej ruch banderowski ewoluował. Pozostali działacze przekonali się, że miejscowa ludność nie da się sprowokować do rewolucji ze względu na silne nastroje zarwano antybolszewickie, jak i antynazistowskie. Postanowili zmienić strategię, odżegnać się od ksenofobii, zainteresować się sprawami socjalnymi. Ewolucję tej postawy świetnie opisuje Jewhen Stachiw. W czasie wojny tworzył on banderowskie podziemie na Donbasie, a po wojnie stał się jednym z głównych krytyków Bandery, a także galicyjskiej wizji historii.

 

- W chwili rozpoczęcia wojny niemiecko-radzieckiej w czerwcu 1941 r. OUN jest podzielony na dwie frakcje. Czy miedzy obu skrzydłami - banderowskim i melnykowskim - rzeczywiście istnieją poważne różnice ideologiczne? Czy można powiedzieć, że jedna frakcja była bardziej radykalna, druga mniej?

- Różnice ideologiczne nie były zbyt duże. Ważniejszy był konflikt pokoleń. Jewhen Konowalec, który w 1929 r. utworzył OUN, w gruncie rzeczy był człowiekiem o mentalności legalnego nacjonalisty z czasów austriackich, którego życie zmusiło do tego, by stworzyć organizację nielegalną. Legalną częścią ruchu ukraińskiego miały być organizacje oświatowe, stowarzyszenia, szkoły, spółdzielnie, które funkcjonowały w Polsce przedwojennej. Struktury legalne miały być osłaniane przez tajną OUN.

Dla pokolenia Bandery było to nie do przyjęcia. Działanie w jakiejkolwiek strukturze legalnej było dla nich zgniłym kompromisem, zdradą ideałów rewolucji. Dlatego Bandera i jego zwolennicy stawiali sobie za cel atakowanie nie tylko polskich, ale także ukraińskich struktur działających legalnie. Zmierzali do tego, żeby całe ukraińskie życie przeszło do struktur nielegalnych. Terroryzm był najlepszym środkiem do osiągnięcia tego celu.

 

- I dlatego ofiarami akcji terrorystycznych OUN byli również Ukraińcy?

- Oczywiście. Nie trzeba zapominać, że wrogami Bandery byli także umiarkowani Ukraińcy próbujący działać legalnie, dziś byśmy powiedzieli liberałowie. Z 63 ofiar zamachów w latach wojennych, 36 ofiar to Ukraińcy, a z nich tylko jeden to komunista! Bandera miał im za złe kompromisy z Polską, uważał je za zdradę. Wśród polskich ofiar Bandery są zwolennicy porozumienia z Ukraińcami. Bandera chciał wyeliminować zwolenników kompromisu po obu stronach. Nie jest to zresztą specyfika ukraińska. Dość spojrzeć na konflikt bliskowschodni. Tam też fanatycy zabijają przede wszystkim zwolenników pojednania po obu stronach.

 

- Dlaczego ukraińska młodzież w latach 30 była gotowa pójść za Banderą?

- Bo nieustannie poniżano jej godność. Utrudniano awans społeczny, zdobycie pracy... Mówiono, że Ukraińcy mają czarne podniebienia. Pamiętam to choćby z opowieści ojca o jego kontaktach z polskimi przyjaciółmi. Panowało poczucie, że Ukraińcy muszą bronić swej tożsamości i godności. A to kazało odwoływać? się? do symboliki bezkompromisowych bohaterów. We wspomnieniach z tego czasu przewija się myśl, że ukraińskich nacjonalistów wychowywała polska szkoła.

 

- W jaki sposób?

- W polskich szkołach nauczyciele opowiadali o heroicznej historii - o powstaniach, bohaterach, królach, wygranych bitwach. W domyśle pojawiał się wniosek: skoro Ukraińcy nie mają takich tradycji, to nie zasługują na własne państwo. Po powrocie ze szkoły ukraińskie dzieci często pytały rodziców, kto jest naszym bohaterem. Istniała potrzeba rekompensaty, stworzenia własnych bohaterów. Bandera nadawał się do tej roli znakomicie. Stąd brała się? jego popularność.

Wielu młodych ludzi z tego pokolenia nie kończyli studiów, świadomie wybierając inną drogę. Ich uniwersytetami były wiezienia. Ukraińscy terroryści skazani na karę śmierci przez polskie sądy w latach 30 natychmiast stawali się bohaterami. Wielu z aresztowanych nie wytrzymywało śledztw. Bandera jednak nie dał się złamać. Podczas procesu sprawiał wrażenie niezłomnego. Nadawał się na bohatera, wstrzelił się w ówczesne oczekiwania znacznej części ukraińskiej młodzieży.

 

- Gdy w czerwcu 1941 r. Niemcy napadają na ZSRR i zajmują Lwów, Bandera ogłasza w tym mieście powstanie niepodległej Ukrainy. Czy rzeczywiście wierzył, że Hitler zgodzi się na istnienie tego państwa?

- Nie jest jasne, na co liczył Bandera. Współpracownicy Hitlera mieli różne zdania w kwestii Ukrainy. Niemiecki wywiad umacniał wśród ukraińskich nacjonalistów przekonanie, że Hitler może się zgodzić na utworzenie państwa ukraińskiego. Ale Hitler uważał Ukraińców za element niepewny, zbuntowany, który może ugryźć rękę swego pana. Na to wszystko nakładał się jego niechętny stosunek do Słowian, których uważał za podludzi. Z drugiej strony, atakując ZSRR, Hitler nie był pewien, czy starczy mu sił. Można, więc, było sądzić, że zechce się wzmocnić, tworząc fasadowe państwo ukraińskie, ale najwyższe stanowiska zajmowaliby w nim Niemcy.

Hitlera bardzo wzmocnił sukces pierwszych miesięcy wojny z ZSRR. III Rzesza zajęła Ukrainę bez większego oporu. Jedyna wielka bitwa rozegrała się o Kijów, ale we wrześniu 1941 r. zakończyła się sukcesem. Po tym zwycięstwie Hitler uznał, że jest wielkim dowódcą, i odrzucił wszelkie próby kompromisu z kimkolwiek. Jednak proklamując niepodległość 30 czerwca, Bandera nie mógł jeszcze tego wiedzieć. Być może chciał sprawdzić intencje Hitlera wobec Ukrainy.

Poza tym Bandera chciał postawić przed faktem dokonanym innych działaczy narodowego ruchu ukraińskiego, z którymi był w konflikcie. W akcie proklamacji niepodległości było wyraźnie zaznaczone, że państwo ukraińskie powstaje pod przewodnictwem OUN Bandery.

Cały ten plan poniósł klęskę. Państwo ukraińskie nie powstało, a Banderę zesłano do Sachsenhausen, gdzie siedział do końca wojny. Jednak jeszcze przed obozem, kiedy był prowadzony przez Niemców do domowego aresztu nie przestał być zwolennikiem ścisłej współpracy z Niemcami. W listach przemycanych do kraju pisał: dopóki Hitler stanowi siłę i walczy ze Stalinem, byłoby szaleństwem odwracać się od niego. Jewhen Stachiw - który właśnie podaje ten list - twierdzi, że gdyby Hitler zaproponował współpracę Ukraińcom, to Bandera bez wahania zostałby ukraińskim Quislingiem.

 

- Czy Bandera miał jakieś kontakty z Polakami, polskich przyjaciół? Czy jest choćby wzmianka dowodząca, że potrafi? rozumieć polski punkt widzenia?

- Nic mi o tym nie wiadomo. Bandera często powtarzał, że ukraiński nacjonalista nie ma prawa przyjmować obcej kultury. Generacja Bandery raczej nie utrzymywała kontaktów z Polakami. Podczas procesu przed wojną polski prokurator zapytał go, dlaczego przed zabójstwem Ukraińca przez OUN był on długo śledzony, a decyzja o morderstwie Pierackiego zapadła momentalnie. „Bo Pieracki był Polakiem i okupantem!" - odpowiedział Bandera.

Ciekawą hipotezę w sprawie stosunków polsko-ukraińskich w latach międzywojennych stawia wybitny znawca tematu, amerykański profesor Timothy Snyder. W swojej biografii o Henryku Józefskim pisze on o wojnie szpiegowskiej między Stalinem a Piłsudskim, której ofiarą padła Ukraina i wiele postaci dążących do polsko-ukraińskiego pojednania. W Paryżu zabito zwolennika sojuszu Ukrainy z Polska, atamana Semena Petlurę. W Polsce posła na Sejm Tadeusza Hołówki, jednego z największych rzeczników autonomii kulturowej polskich Ukraińców. Nie mówię, że to Stalin zorkiestrował bezpośrednio te morderstwa, ale to jemu najbardziej był na rękę rozdźwięk między Polakami i Ukraińcami. Choć brzmi to paradoksalnie ukraińscy nacjonaliści i Kreml, choć się nienawidzili, to w pewnych sprawach ich zdanie było bardzo zbieżne.

Moskwa nigdy nie lekceważyła kwestii ukraińskiej, rozumiejąc, że wpływa ona na los całej Europy środkowo-wschodniej. Empirycznym dowodem jest los samego Bandery, zamordowanego w Monachium w 1959 r. na zlecenie Kremla przez agenta KGB Bohdana Staszyckiego, Ukraińca z Galicji przewerbowanego przez Moskwę. To zupełnie inna historia warta całej książki. Zabójstwo Bandery przez Moskwę jeszcze bardziej umocniło jego mit.

 

 

Довiдка ZAXID.NET