Czas ogłoszenia rosyjskiego komunikatu ukraińscy eksperci powiązują z początkiem kampanii wyborczej na Ukrainie. Zapowiada się ona nie mniej nasycona, niż prezydenckie wybory w 2004 roku. Moskwa znów demonstratywnie robi stawkę na swojego kandydata - uważa analityk polityczny Instytutu Współpracy Euroatłantyckiej Wołodymyr Horbacz.
"Jest to bezpośrednia próba wpływu na wyniki ukraińskich wyborów. Kreml oświadczył, że nie będzie miał do czynienia z legalnie wybraną ukraińską władzą, bo oni widocznie nie mogą współpracować z demokratycznymi rządami. Oni będą czekać rządów innych władz, uważając, że takimi komunikatami stymulują Ukraińców do zmiany pozycji i władzę na taką, która będzie korzystna dla Moskwy" - zaznaczył politolog w rozmowie z "Deutsche Welle".
Zresztą, ekspert nie wyklucza innego celu, który stawia przed sobą prezydent Rosji. Horbacz przypuszcza, że po informacyjnym ataku na Ukrainę rosyjskie kierownictwo będzie prowadzić aktywną propagandę w świecie wobec zagrożeń i problemów ze strony Ukrainy. Wreszcie Kreml będzie starał się zastosować wojskową siłę na ukraińskim terytorium. "To absolutnie możliwe, jeśli za tymi oświadczeniami i odpowiedziami pójdą jakieś prowokacyjne działania, mające na celu stworzenie na Ukrainie jakiegoś "punktu zapalnego", jak to było w Gruzji" - objaśnia Wołodymyr Horbacz.