Porzucają to miasto. Wsiadają do pociągu Lwów-Kijów i jadą. Albo wsiadają do autobusu i jadą w zachodnim kierunku. Rzadziej do samolotu. Artyści, dziennikarze, malarze i piłkarze. Najprostsze wyjaśnienie: w stolicy, w Rosji, na Zachodzie płacą więcej. A dlaczego nie płacą we Lwowie?
Akademicy, politycy, ekonomiści i muzycy rockowi: w stolicy można się zrealizować - to trochę bardziej skomplikowane usprawiedliwienie. A dlaczego we Lwowie nie można się zrealizować?
Inżynierowie, fizycy-chemicy - tutaj wszystko jest jasne, co mają robić w mieście martwych fabryk i braku perspektywy na odrodzenie jakiegokolwiek przemysłu, oprócz turystycznego.
I co, Lwów - to prowincja?
Ale jeśli nie uda wam się stąd uciec (istnieje milion powodów), wtedy rodzi się pytanie: „czy jest to komfortowe dla życia miasto?" Nie dla zwiedzenia, nie na weekend, a dla życia codziennego? Jest to również jeden z powodów, ze względu na który jedni stąd wyjeżdżają, a drudzy pozostają.
Nie będziemy zaczepiać uczuć, jest to mało racjonalne, lecz popatrzmy na Lwów z innej strony: na ile to miasto jest przydatne dla życia człowieka?
Prosty przykład - były lwowianin, a teraz mieszkaniec Nowego Jorku, wrócił do Lwowa i nie może powstrzymać zachwycenia: „Jakie macie ładne miasto!" Ale minął weekend, on pozostał jeszcze na tydzień i o dziesiątej rano w środę, już w przedpokoju hotelu zaczął narzekać: „Jak możecie tu mieszkać, przy takim złym rozwiązaniu transportowym, obsłudze, ekologii?"
Nocował w hotelu, wyżywiał się w restauracjach. Jest osobą bogatą, ale nawet jego zdziwiło to, jak dokładnie „liczą pieniądze" w hotelach. Byli lwowianie, mieszkający nie w hotelach (gdyż jeszcze żyje rodzina, znajomi), po pierwszych pełnych uroku dniach i wszystkich replikach w stylu „Ach, jakie u was piękne restauracje, sklepy, parki, ulice" lub „w Toronto same blokowiska i nie ma na ulicach tylu Mercedesów" zaczynają narzekać na wodę, złą izolację dźwiękową, brak oświetlenia na klatkach, rozryte chodniki, śmieci, ceny i brak niektórych artykułów spożywczych. Następnie zaczynają ich denerwować Lwowianie: „Nikt się nie uśmiechnie, rozmawiają głośno, tak, że słychać na całą ulicę i takie wrażenie, że nikt do nikąd się nie śpieszy (u nas wszyscy biegają), albo staną na środku ulicy, zablokują ruch i rób, co chcesz". Ostatnią kroplą jest jazda w marsztutce i ceny w naszych knajpach i piwiarniach.
Lwowscy „baronowie" nie zwyczajnie mieszkają w Brzuchowicach i innych rezerwatach. Tak, na całym świecie centrum „wymiera", i bogaci ludzie przenoszą się za miasto, w zieloną strefę. Ale lwowskie centrum nie wymiera, uważa się, że mieszkania austriacko-polskiej zabudowy należą do prestiżowych. Z tym, że mieszkać tutaj nie jest zbyt zdrowo pod względem zanieczyszczenia środowiska. To w środku mieszkania człowiek jest sam sobie pan, ale proszę otworzyć okno, stać na progu - i przed wami uliczki, które nie radzą sobie z tak dużym napływem transportu, a w lecie atmosfera jest strasznie zagazowana, szum i wibracje powodują nie tylko tramwaje. Ciekawe, gdzie mają biegać dzieci, jeśli nie ma chodników. Gdzie wyjść z wózkiem dziecięcym?
Te dzieci, kiedy wyrosną i skończą jakieś studia (tego dobra w mieście jeszcze nie brak - od szkoły do akademii), zaczynają uporczywie szukać pracy i, nie znalazłszy, jadą do Kijowa. Dlaczego wtedy we Lwowie od tylu lat nie stworzono atrakcyjnego rynku pracy, aby stąd nie uciekali inteligentni inicjatywni ludzie? Nawet przedstawiciele show-biznesu są praktycznie wszyscy w Kijowie. Dlaczego ci ludzie nie potrafili odnaleźć się we Lwowie? Nazywają milion powodów, które po raz kolejny można sprowadzić do kwestii pieniędzy.
Uciekają ze Lwowa nie tylko inteligentni i inicjatywni, uciekają także ci, którzy umieją po prostu coś robić: uciekają na Wchód i na Zachód. Dlaczego tutaj, we Lwowie, nie może być kijowskie wynagrodzenie? W Doniecku może, a we Lwowie - nie. Dlaczego lwowianie w trzecim pokoleniu jadą do Kijowa, gdzie w cztery osoby wynajmują jakiejś ubogie mieszkanko na obrzeżach (na szczęście, w Kijowie jest metro), ale gdzie nie ma nawet zwykłego łóżka rozkładanego, dlatego śpią w śpiworach? I ten „twórczy" proces trwa już od lat.
A ile we Lwowie jest ośrodków kultury? Mało? Teatry, muzea, nawet nocne kluby są. Jednym słowem, jest wszystko. Lwów - to nie Kirowograd, ale niesłychanie utalentowany naród czemuś się tutaj gubi. Nie potrafi wydrzeć się na scenę. Sport i nauka też buksują. Dawne Instytuty Naukowo-Badawcze, gdzie jesteście? Nowe? O nowych nawet nikt z polityków nie wspomina. Gdzie jesteście, otwarte baseny, boiska piłkarskie i korty tenisowe? „Baronowie" są w stanie zapłacić, a dokąd mają iść dzieciaki?
Popatrzmy, ile lat istnieje uzdrowisko narciarskie Sławskie i, na przykład, dla porównania, Bukowel czy Drahobrat, i dlaczego dwa ostatnie tak mocno go wyprzedzają? We wszystkim. Tak, jest to problem całego kraju, a Lwów mógłby się wyodrębnić w dobrym sensie.
Uliczne imprezy i parady - to klasa. A kiedy odejdzie ostatni uczestnik show, co mają wtedy robić inni? Nawet prowincja z prowincji - miasteczka rejonowe - mogą się pochwalić tym, że zwykłe dzieci, nie potomkowie „worków z pieniędzmi", mafii lub baronów partyjnych, jeszcze mogą kopać piłkę, popływać, pograć w szachy lub w tenis. Tego rodzaju zajęcia są jeszcze dostępne dla wszystkich. Oby była chęć. Biblioteki też jeszcze nie wszystkie pozamykane.
Na ile Lwów jest dostępny, jeżeli chodzi o mieszkanie, to znaczy, znaleźć, kupić, wynająć, - o tym wiele razy pisano, mówiono, czytano i, jako skutek - sytuacja katastroficznie staje się coraz gorsza. Nowe pokolenia lwowian nie będą wiedzieć, co to jest „hotel robotniczy". Jedni zostały sprzedane, inne - przerobione na biura, jeszcze inne - wynajęte za szalone pieniądze obcym osobom. Tak, o takim mieszkaniu można było powiedzieć - „prosto", często „strasznie" i tanio. Teraz jest „strasznie" i „bardzo-bardzo drogo".
Co czeka na nas w perspektywie? Lwów przegrywa w bogactwie Doniecku, Charkowu, Dniepropietrowsku, nie mówiąc o stolicy, i z niezrozumiałych powodów taka sytuacja uważa się za normalną, przynajmniej zawsze się znajdzie usprawiedliwienie. Ale Lwów zaczyna przegrywać, a pod pewnymi względami już przegrał, nawet Iwano-Frankiwsku. Zaczyna pozostawać w tyle za Tarnopolem i Łuckiem. Chodzi, oczywiście, nie o dziedzictwo historyczne.
Chciałbym znaleźć odpowiedź na te nieskończone „dlaczego?". Otrzymać ją z ust ekonomistów, socjologów, nawet futurologów, ale w żadnym razie nie polityków. Być optymistą i wierzyć, że Lwów potrafi wyprzedzić Kijów, Doniec albo Charków i Dniepropietrowsk, jeżeli chodzi o wynagrodzenie, perspektywy rozwoju, inne wskaźniki. Co do piłki, wszystko jest jasne, a co do całej reszty?
Czy mają tutaj pozostać tylko ci, których nikt do nikąd nie bierze, a także kelnerzy, prawnicy, przewodnicy oraz lwowscy historycy?
Zdjęcie ze strony https://www.oldcity.eleks.lviv.ua/
Tłumaczenie z języka ukraińskiego Iryny Duch