Premier Turcji zrezygnował z uczczenia ofiar Wielkiego Głodu koło pomnika, które jest obowiązkowe dla wszystkich oficjalnych wizyt. Skandal udało się załatwić tylko po wyjaśnieniu, że Wielki Głód nie jest więcej uważany za ludobójstwo.
Administracja Prezydenta objaśniła oficjalnej Turcji, że obecnie Kijów nie uważa Wielki Głód za ludobójstwo – donosi TSN.
Przyczyną takiego wyjaśnienia stał się konflikt, do którego doszło podczas oficjalnej wizyty premiera Turcji Tayyipa Erdoğana w Kijowie. Turkowie stanowczo zrezygnowali z wymagania ukraińskiej strony o odwiedzeniu pomnika ofiar Wielkiego Głodu, które jest obowiązkowe dla wszystkich oficjalnych wizyt - pisze gazeta "Kommersant-Ukraina".
Konflikt sięgnął apogeum w poniedziałek rano, kiedy to Ankara zażądała obniżenia poziomu wizyty z oficjalnej do roboczej, aby szef tureckiego rządu nie znalazł się koło pomnika.
Reakcja gości na protokolarną ceremonię nie wydaje się dziwna. Turcja, często oskarżana o ludobójstwo Ormian na początku XX stulecia, boleśnie traktuje podobne historyczne wydarzenia w innych krajach.
"To, że Wiktor Juszczenko w okresie swej prezydentury nie raz prosił Ankarę o uznanie za ludobójstwo głodu w latach 1930., istotnie pogorszyło obustronne stosunki" - oświadczył jeden z ukraińskich dyplomatów.
"Uratować" wizytę tureckiego lidera udało się w ostatni dzień - ukraińska strona przekonała MSZ Turcji i kancelarię premiera o tym, że obecnie Kijów traktuje pojęcie Wielkiego Głodu w inny sposób. Za dwie godziny do zakończenia wizyty Tayyipa Erdoğana, źródło w administracji prezydenta potwierdziło, że poziom wizyty znów podniesiono do oficjalnego.
Jak wiadomo, 27 kwietnia ubiegłego roku w Strasburgu Wiktor Janukowycz już oświadczał o negacji Wielkiego Głodu jako ludobójstwu ukraińskiego narodu. Bez względu na postępowanie sądowe i oburzenia nacjonalistów i diaspory, prezydent nie przeprosił za takie słowa. Poza tym sąd uznał, że Janukowycz ma rację.