Trzeba po prostu zdjąć różowe okulary - kto je jeszcze ma - i zobaczyć, kto kim jest. Zdać sobie sprawę, że niektóre osoby już nie będą mogły wystawiać siebie podczas wieców przed ufającymi mieszkańcami Zachodu Ukrainy za większych katolików od Papieża.
Mimo szoku, wywołanego wiadomością o faktycznym przyjęciu przez parlament Ukrainy dwujęzyczności, odrzucając emocje, można zobaczyć w tym wydarzeniu kilka znaczących momentów.
Po pierwsze, ten projekt ustawy nie definiuje to, co miałoby nastąpić, lecz tylko legitymizuje to, co już jest - niezależnie od tego, czy tego chcemy - post factum. Przecież to, że naszym językiem jest język ukraiński, prawie taka sama prawda, jak to, że mamy bezpłatną medycynę. Przede wszystkim dotyczy to „wybrańców" narodu, którzy, mimo norm Konstytucji, w ścianach parlamentu podczas posiedzeń swobodnie, bez żadnych wyrzutów sumienia, mimo swego statusu, mówią w języku rosyjskim. Przy czym wątpliwe jest, że ktoś (nawet z przedstawicieli najbardziej ultrapatriotycznych sił w koszulach haftowanych) miałby tyle śmiałości, aby domagać się na posiedzeniu sesyjnym tłumacza dla swoich kolegów-komunistów czy przedstawicieli Partii Regionów. Inni, demonstrując swój szacunek wobec normy konstytucyjnej, według której językiem państwowym na Ukrainie jest język ukraiński, do takiego stopnia go kaleczą, że lepiej rozmawialiby po rosyjsku, i nawet bez tłumacza. Ludzie u nas są tolerancyjni, wyrozumiali, nie zapomnieli jeszcze bratniego z czasów radzieckich języka rosyjskiego. Także - żadnych problemów. A lwowscy deputowani Rady Najwyższej - tym bardziej tolerancyjni, lista poparcia projektu ustawy „O służbie państwowej" - najlepsze temu świadectwo.
Komuś, oczywiście, może się wydać, że Gwarant Konstytucji na coś podobnego nigdy by nie pozwolił, gdyż jest najbardziej świadomy spośród wszystkich świadomych pod względem narodowościowym osób, w tym nie przeszkadza mu to nauczać swoich potomków nie w ukraińskiej szkole, a to już o czymś mówi. Dla fanów istnieje jeszcze, dla odświeżenia pamięci, lista dostojnych ludowych i zasłużonych artystów Ukrainy, na której także znany pokręcony artysta, który kultywuje pokręcony język w jednym z show-programów. Jeśli te fakty nie są do końca przekonujące, być może ktoś potrafi obliczyć te ukraińskie księgarnie, które obiecał otworzyć przed wyborami blok proprezydencki? Albo, może, ktoś obliczy popularne programy telewizyjne i różnorodne show, które nie są dwujęzyczne, a nawet wyłącznie rosyjskojęzyczne? Czy pomarańczowa Ukraina stała częściej mówić w języku ukraińskim? Wątpię.
Natomiast ze zdziwieniem przypominam sobie histeryczne deklaracje o uciskach rosyjskojęzycznych mieszkańców Ukrainy za każdym razem, kiedy stoję przed kioskiem, gdzie co najmniej 80% czasopism jest wydanych w języku rosyjskim, zaczynając od czasopism, poświęconych komputerom, turystyce, samochodom, dekoracji budynków i rękodziełu, i kończąc na rozmaitych glamurowych czasopismach - innymi słowy, wszystko, co popularne, jest rosyjskojęzyczne. Znów przypominam o ucisku Rosjan w księgarni, szukając ukraińskie tłumaczenia literatury współczesnej, tego samego Murakamiego, na przykład, rosyjskie tłumaczenia sięgają nawet dziesięciu książek, podczas gdy ukraińskie pojawiły się niedawno, i to tylko ze dwie książki. Oczywiście, martwiąc się o ubogich, ograniczonych w prawach osób rosyjskojęzycznych, mogę jeszcze z dziesięć lat czekać na ukraińskie tłumaczenie czy, dla rozmaitości, nauczyć się japońskiego, ale czy jest to wyście dla obywatela państwa niepodległego z 17-letnim stażem? Jaki problem - przecież znam rosyjski - i moje pieniądze trafiają do kieszeni wydawców sąsiedniego państwa.
Aby się przekonać, jak na Ukrainie uciskają rosyjskojęzycznych, można powędrować do Kijowa i, uparcie rozmawiając tam w języku państwowym, napotkać tam na brak zrozumienia, a nawet osąd współrozmówcy, a na wybrzeżu morskim Ukrainy ukraińskojęzyczny Ukrainiec (przepraszam za tautologię) czuje się całkiem w innym państwie.
Dlatego nie ma specjalnych powodów ku zmartwieniu ze względu na zagłosowano ustawę. Prawdopodobnie nic się nie zmieni na gorsze, bo gorsze już nie może być. Trzeb po prostu zdjąć różowe okulary - w kogo taki pozostały - i zobaczyć, kto jest kto. Zrozumieć, że ktoś już nie może wydawać siebie na wiecach w Ukrainie Zachodniej za większego katolika, a niż nim jest papież, odziewając wyszyte stroje i sławiąc imię Boże.
Może, pytanie językowe wreszcie przejdzie na inne płaszczyznę. Dwujęzyczność - dobrze, ale z precyzyjnym wyliczeniem w zależności od liczby nośników języka: odpowiednia liczba gazet, dzienników, literatury pięknej, dublowanie filmów etc.
Jak się mów, kochamy się po-bracki, ale dzielimy się...
Zdjęcie ze strony https://www.molod.if.ua/
Tłumaczenie z ukraińskiego Iryny Duch