W przeddzień Wielkanocy nieznane osoby dokonały aktu wandalizmu na bardzo skromnym pomniku na miejscu zagłady rannych i chorych żołnierzy UPA oraz ich lekarzy w upowskim podziemnym szpitalu w górskim masywie leśnym Chryszczata w Beskidach (Polska), na granicy między Wschodnią Łemkowszczyzną i Zachodnią Bojkowszczyzną. O tym ZAXID.NET oznajmił prezes Związku Stowarzyszeń Deportowanych Ukraińców "Zakerzonie" Wołodymyr Sereda.
Według słów Wołodymyra Seredy, ten akt wandalizmu to profanacja pamięci chorych, rannych ukraińskich powstańców i medyków, a więc nie ma żadnego usprawiedliwienia. On wyraził nadzieję, że ta przykra wiadomość uzyska adekwatną ocenę nie tylko w środowisku deportowanych Ukraińców, a w ogóle w naszym społeczeństwie.
Prezes Związku Stowarzyszeń Deportowanych Ukraińców "Zakerzonie" opowiedział, że w zeszłym roku, kiedy to wśród części Polaków zaczęła wzmagać się antyukraińska histeria, pod której pozorem wykorzystano 65-lecie wydarzeń na Wołyniu, Sekretarz Rady Pamięci Walk i Męczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Przewoźnik oraz Europoseł Andrzej Zapałowski zwrócili się do kierownictwa Województwa Podkarpackiego z prośbą o przeprowadzenie inwentaryzacji ukraińskich upamiętnień na terytorium województwa, wskazując konkretnie przede wszystkim na obelisk na górze Chryszczata. W doniesieniu zaznaczono: w razie gdy pomnik ustawiony został bez odpowiednich uzgodnień, należy go zdemontować.
"Zakerzonie" w oświadczeniu z 6 grudnia 2008 roku wyraźnie oświadczało, że wybite na tym krzyżu słowa nie obrażają niczyich interesów, a więc żadnych podstaw dla niszczenia miejsc pamięci nie ma. Członkowie związku "Zakerzonie" zwrócili się do wszystkich, od kogo w Polsce zależą odpowiednie pozwolenia, uzgodnienia, opinie, z prośbą, aby nie stawiali otwartego czy tajnego oporu przy budowie ukraińskich pomników, a odwrotnie, w ramach czynnego ustawodawstwa sprzyjali inicjatorom tych szlachetnych zamiarów.
Ze względu na wzmagające się napięcie w sytuacji wokół pomnika na Chryszczatej do Andrzeja Przewoźnka zwrócił się przewodniczący Lwowskiej Rady Obwodowej Myrosław Senyk, a do Podkarpackiego Wojewody Mirosława Karapyty napisał list przewodniczący Lwowskiej Obwodowej Administracji Państwowej Mykoła Kmit’.
W obwodzie lwowskim, tarnopolskim oraz na Wołyniu jest dosyć dużo przykładów, gdy polskie upamiętnienia są ustalane bez żadnych pozwoleń, a niekiedy też wbrew nich.
"Rozumiem, że każda ze stron powinna przestrzegać czynnego ustawodawstwa. Ale jeśli w wypadku Chryszczatej nie przestrzeżono wymagań, jeśli oni tam były potrzebne, to samowola i wandalizm w cywilizowanym państwie tym bardziej nie są dopuszczalne. A to, co stało się na Chryszczatej, to przykry symptom niestety znanej Ukraińcom choroby, która nazywa się ukrainofobia" - zaznaczył Wołodymyr Sereda.