Zwycięstwo Wiktora Janukowycza na ukraińskich wyborach stanie się dla Polski nie klęską, a szansą na uzyskanie wspólnych korzyści, których z pomarańczowymi uzyskać się nie udało. O tym pisze polski dziennikarz i pisarz Rafał Zimkiewicz na łamach "Rzeczpospolitej".
Podczas pomarańczowej rewolucji, Polska wspierała nie konkretnych polityków, a mianowicie prawo Ukrainy do samostanowienia, prawo jej wolnych obywateli do uczciwych wyborów.
"I pozostajemy w tej kwestii konsekwentni – Janukowycz wybrany przez swój naród demokratycznie i uczciwie jest dla nas nie mniej pomarańczowy niż jego poprzednik, tak samo jak każdy inny, któremu zechcieliby Ukraińcy powierzyć prezydenturę" – czytamy w artykule.
Rafał Zimkiewicz dodaje jednak, że nie znaczy to, iż Polska będzie „ugłaskiwać” nowego prezydenta, którego kilka lat temu oskarżała o oszustwo
Nasz zachodni sąsiad po prostu chce zawiadomić, że Polska nie będzie „antyjanukowyczowska”, przynajmniej dopóki sam Janukowycz jej do tego nie zmusi.
Ten sam sygnał musimy przekazać jego rywalce. Nie bierzemy udziału w sporze między politykami, chcemy mieć jak najlepsze stosunki i z władzą, i z opozycją..
"Ten sam sygnał musimy przekazać jego rywalce. Nie bierzemy udziału w sporze między politykami, chcemy mieć jak najlepsze stosunki i z władzą, i z opozycją" – pisze dziennikarz.
Taka pozycja Polski dotyczy też sporów kulturalnych Polski z Ukrainą, szczególnie wobec skandalu wokół przyznania Stepanowi Banderze tytułu bohatera Ukrainy. Zimkiewicz pisze, że jego kraj pragnie pokoju i porozumienia z Ukrainą w kwestiach historycznych. Pod tym względem Janukowycz jest dużo lepszy od Tymoszenko, ponieważ nie jest zwolennikiem gloryfikacji Bandery czy Szuchewycza.