Lider Europejskiej Partii Ukrainy Mykoła Katerynczuk uważa, że gazowa wojna zbliżyła Ukrainę do europejskiej perspektywy. Powiedział o tym on 22 stycznia podczas konferencji prasowej we Lwowie.
- Unia Europejska się zastanowiła. Ona przyjęła Bułgarię i Rumunię z sytuacją gospodarczą dużo gorszą, niż na Ukrainie. A dlaczego kraj, który ma własny system przesyłu gazu i zaopatruje 80% Europy w gaz, nie? Nie została podjęta polityczna decyzja, ekonomiczne pytania można stawiać, a w politycznym aspekcie energetycznego bezpieczeństwa UE to bardzo ważne - zaznaczył polityk.
On również wyraził zdziwienie, że żadna polityczna siła od 1 do 8 stycznia nie zrobiła ganiącego ogłoszenia wobec pozycji "Gazpromu" i Rosji. - Tylko 8 stycznia padło oświadczenie Jaceniuka i potem naszej politycznej siły, która zaproponowała wyjście z sytuacji, gdy UE kupuje gaz na granicy z Rosją i UE sama umawia się o transportowaniu z Ukrainą i modernizuje z nami nasz system przesyłowy. Wtedy rynek wewnętrzny byłby bardziej przejrzysty i narodowy, i Rosja przestałaby czynić presję.
Gazowa wojna toczyła się o gospodarczą suwerenność Ukrainy i ambicję "Gazpromu" w tej sprawie zagarnięcia ukraińskiego przesyłu gazu pozostaje aktualna. Podpisana umowa i jej warunki to zwycięstwo przede wszystkim rządu, jednak to tylko rozejm. Rosja będzie wracać do tego ciągle, dopóki nie stworzymy jedynego energetycznego bezpieczeństwa z UE. A rozmowy o konsorcjum są nieodpowiedzialne - dodał Mykoła Katerynczuk.