Zakarpaccy Rusini zwrócili się do Rosji z prośbą o uznanie niepodległości Podkarpackiej Rusi. O tym korespondentowi rosyjskiego wydania "Rosyjska Gazeta" oświadczył premier-minister republiki nieuznawanej Petro Hecko. Artykuł pod tytułem "Rusini trzasną drzwiami. Podkarpacka Ruś chce wyjść ze składu Ukrainy" wydanie opublikowało wczoraj, 22 grudnia, na swojej stronie internetowej - poinformował korespondent ZAXID.NET.
Jak podaje czasopismo, do takiego kroku Rusini postanowili udać się po tym, jak oficjalny Kijów po raz następny zignorował ich wymagania o nadaniu autonomii w składzie Ukrainy.
- Bardzo długo domagaliśmy się autonomii, chyba każdy miesiąc w ciągu ostatnich lat zwracaliśmy się do władz kraju, nawet głuchy by już usłyszał - opowiedział Hecko wydaniu. - Ale skoro tego się nie stało, teraz będziemy domagać się niepodległości.
- Sprawa nie w narodzie rusińskim, a w "rurze" - mówi Hecko. - Zakarpacie daje ćwierć budżetu Ukrainy. Lwia część dostaw gazu przechodzi przez terytorium obwodu zakarpackiego. U nas wskaźnik tranzytowy jest trzy razy wyższy od nadbałtyckiego, i dwa razy wyższy, niż u innych sąsiednich krajów.
To są jedyne słowa Petra Hecki, które przytacza gazeta. Wydanie chętniej odwołuje się do argumentów dyrektora Centrum Ukrainistyki Południowego Uniwersytetu Federalnego (PUF), doktora filozofii Eduarda Popowa.
Według jego słów, "Rusini, zarówno jak i inna mniejszość narodowa Ukrainy, poddani zostali przemocowej ukrainizacji, od której cierpią Węgrzy, Rumuni, Rosjanie. Ale Rusinów nawet pozbawiono prawa do swojego historycznego imienia, które jest o wiele wieków dawniejsze od etnonima "Ukrainiec".
Eduard Popow również przypomniał o Drugim Europejskim Kongresie Rusinów, na którym ogłoszono odnowę autonomicznej republiki Podkarpacka Ruś w składzie kraju, i wystawiono wymagania do oficjalnego Kijowa, by przed 1 grudnia władze najwyższe uznały autonomię republiki. W przeciwnym razie Rusini obiecywali domagać się prawa do samookreślenia poza granicami kraju.
- Ukraina odpowiedziała tylko "zakręcaniem nakrętek" i represjami wobec liderów ruchu rusińskiego. Zdaniem Popowa, cała sprawa w tym, że ukraińscy nacjonaliści mogą zrozumieć antynacjonalistyczne i nawet separatystyczne dążenia rosyjskich obwodów Ukrainy Południowo-wschodniej. Ale dopuszczenie tego ze strony całkiem zachodniego obwodu Ukrainy jest dla nich karygodne. Tym bardziej, że autonomia to krok do przodu na drodze federalizacji Ukrainy. Dzisiejsze władze do tego nie dopuszczą, tym bardziej, że oprócz zapewnienia praw Rusinów w sferze edukacji, informacji i in., autonomia przewiduje całkowitą samodzielność gospodarczą.