Uczestnicy Europejskich Dni Dobrosąsiedztwa będą wzywać do władz Ukrainy i Polski o zmianę granicy

18:35, 22 червня 2011

Europejskie Dnie Dobrosąsiedztwa odbywają się bezpośrednio na granicy Ukrainy i Polski. W tym roku główna impreza odbędzie się na terenie między wioską Niżankowice w rejonie starosamborskim na Lwowszczyźnie i wsią Malchowice w województwie podkarpackim (Polska) koło znaku granicznego 480 w dniach 3-4 września.

Organizatorzy mają celu nie tylko pokonywanie etniczno-kulturowych barier w obcowaniu między mieszkańcami ukraińsko-polskiego pogranicza, lecz także zwrócenie uwagi centralnych władz obu krajów do potrzeb przemian warunków życia w tych miejscowościach, wsparcie ich rozwoju. O tym 22 czerwca podczas konferencji prasowej powiedział przewodniczący Starosamborskiej Rady Rejonowej Wołodymyr Horbowy.

Wołodymyr Horbowy zaznaczył: "Być może, mówię ostro, jednak pas pograniczny to linia wymierania. Po upadku muru komunistycznego okazało się, że mamy nowy mur z Zachodem. Na przykład, w naszym rejonie jest wieś Mszaniec. 20 lat temu w miejscowej szkole uczyło się 300 uczniów, a teraz we wsi jest 4 uczniów. To znaczy, że rodziny wyjechały. Podczas Europejskiego Dnia Dobrosąsiedztwa będziemy zwracać uwagę centralnych władz na to, że granica powinna zostać linią rozwoju, a nie linią wymierania. To możliwe, o tym świadczą przemiany na polsko-niemieckim pograniczu".

Prezes Fundacji Kultury Duchowej Pogranicza ks. Stefan Batruch powiedział: "W 2011 roku upływa dwudziestolecie od podpisania umowy o stosunkach dobrosąsiedzkich i przyjacielskiej współpracy między Polską a Niemcami. Realizacja tej umowy umożliwiła dużo przemian. Granica już nie jest taka, jaka była kiedyś, znacznie polepszyły się stosunki, które nie były dobre w związku z pamięcią o ІІ wojnie światowej, odbywają się wspólne gospodarcze, oświatowe, kulturalne projekty".

Ks. Stefan Batruch zaznaczył, że pod względem długości granica polsko-niemiecka i polsko-ukraińska są porównywalne. Jednak, jeśli na polsko-niemieckiej jeszcze przed wstępem Polski do strefy Schengen funkcjonowało ponad 50 rozmaitych przejść granicznych, to na ukraińsko-polskim jest ich zaledwie 12.

"Politycy twierdzą, że wszystko to będzie, lecz w praktyce prawie nic się nie dzieje. Ten proces jest bardzo wolny. Moja prywatna opinia jest taka, że działają nawet te struktury i środowiska, które nie są zainteresowane w tym, żeby granica Ukrainy była bardziej otwarta, żeby przejść było więcej i samo załatwienie dokumentów było prostsze” - skomentował ks. Batruch. „ Jeśli miejscowa, regionalna władza nie weźmie tę sprawę w swoje ręce, jeśli społeczeństwo nie będzie w tym zakresie aktywne, to nie jestem pewny, że ten proces będzie postępować. Trzeba, aby społeczeństwo oświadczyło, jaką chce widzieć tę granicę. Ona powinna być nie przeciwko ludziom, a dla ludzi. Ona powinna być przyjazna, otwarta, nie stwarzać problemów dla tych, którzy chcą w sposób legalny ją przekroczyć. Niestety, nie jest ona taka".

Według jego słów, Europejskie Dni Dobrosąsiedztwa to pokojowa manifestacja. "Nie chcemy iść z kamieniami i krzyczeć "zabierajcie precz granicę", lecz chcemy w sposób cywilizowany powiedzieć na cały świat "my taką granicę widzieć nie chcemy, chcemy, aby ona się zmieniła".

Wiceprzewodniczący Komisji do spraw Eurointegracji, Współpracy Transgranicznej i Kontaktów z Ukraińcami Zagranicą Lwowskiej Rady Obwodowej Jarosław Szpek potwierdził, że poza przejściami, granica z Polską zachowała swój wygląd od czasów radzieckich – chroni ją drut kolczasty. "Europejskie Dni Dobrosąsiedztwa, kiedy to przychodzą delegacje z ukraińskiej i z polskiej strony do siebie, i kiedy pokonuje się rzeczywiście nieeuropejską granicę i te druty kolczaste, które świadczą o przeżytku totalitaryzmu, to rzeczywiście przeraża" - powiedział.