Zwierzchnik Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej (UGKC) patriarcha Lubomir Huzar jest przekonany, że jeśli cerkiew i państwo są zbyt bliskie, to nikomu nie przyniesie korzyści. O tym on powiedział w wywiadzie dla gazety "Lewy brzeg", opublikowanym 3 czerwca, - informuje UNIAN.
W szczególności, komentując zaplanowaną na Ukrainie wizytę Patriarchy Moskiewskiego i całej Rusi Cyryla, Lubomir Huzar zaznaczył: "On przyjeżdża do wierzących, którzy są mu zleceni, to bardzo naturalne. Ukraińska cerkiew prawosławna pod przewodem metropolity Wołodymyra cieszy się z jego przyjazdu. Oni z nim są ciasno powiązani. On jest patriarchą, i to radosny moment dla wiernych tej cerkwi. Ale musimy zapytać siebie: on przyjeżdża odwiedzić Ukrainę albo odwiedzić swoich wiernych? Przecież jeśli państwo zaprasza go jako państwowego gościa - przecież premier Julia Tymoszenko zrobiła właśnie tak - to oznacza, że on przyjedzie jako gość państwa".
Według słów przewodniczącego UGKC, "cieszymy się naszymi braćmi, członkami Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego, że ich odwiedza ich zwierzchnik, ale mnie osobiście albo naszą cerkiew taka wizyta mało dotyka. Jeśli ktoś chce pójść, posłuchać go, pomodlić się z nim, nie mam dla naszych wierzących żadnych ostrzeżeń. Sama wizyta to normalna praktyka kościelna".
W tym samym czasie, według słów Lubomira Huzara, "niebezpieczeństwo polega na tym, że Ukraińska Cerkiew Prawosławna może stać się narzędziem, z którego pomocą Rosja chciałaby niedopuścić całkowitej samodzielności Ukrainy. To nie jest tajemnicą, że Rosja chce zachować Ukrainę w strefie swojego wpływu, że ona nie zgadza się z naszymi pragnieniami jako państwa i jako narodu. Przecież my, jak to widzę, pragniemy być dobrymi sąsiadami, współpracować, mieć dla siebie szacunek, ale jako partnerzy - nie jako część Rosji, a jak niezależne ukraińskie państwo, które ma państwo Rosyjskie za sąsiada, z którym prowadzi handel, wymienia doświadczenia intelektualne, ale równocześnie zachowuje swoją tożsamość. Jeśli Kościół, nie daj Boże, stanie się środkiem zachowania Ukrainy jako części Rosyjskiego państwa, jest to bardzo niebezpieczna gra. Moim zdaniem, cerkiew nie musi tego robić. Cerkiew na Ukrainie musi być ukraińska, mimo że współpracuje z Patriarchatem Moskiewskim".
Przewodniczący UCGK zaznaczył, że "jako cerkiew przebywamy w związku z Patriarchatem Rzymskim, ale nie obniża to stopień nasze ukraińskości, przecież na Ukrainie jesteśmy w domu. I kiedy Papież (Jan Paweł II - UNIAN) przyjeżdżał, on mówił o Ukrainie, zachęcając, byśmy lubili swój kraj, swoje państwo, służyli mu, a nie Rzymowi. Czyli kościelna zależność w naszym przypadku nie jest zależnością państwową albo narodową. Przykro mi widzieć, jak kościelne i państwowe interesy mieszają się, ponieważ to nigdy nie jest pożyteczne dla Kościoła”.