Przewodniczący UGKC, kardynał Lubomyr (Huzar), komentując wizytę na Ukrainie Patriarchy Moskiewskiego i całej Rusi Cyryla, zaznaczył: "On przyjeżdża do wierzących, którzy są mu zleceni, i to bardzo naturalne. Ukraińska Prawosławna Cerkiew pod kierownictwem Wielce Błogosławionego Metropolity Władimira cieszy się z jego przyjazdu. Oni są z nim ciasno związani. On jest Zwierzchnikiem, Patriarchą, i to radosny moment dla wierzących tej Cerkwi. Ale musimy zapytać siebie: przyjeżdża on, by odwiedzić Ukrainę czy odwiedzić swoich wierzących?". O tym informuje UNIAN.
"Cieszymy się za naszych braci, członków Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi Patriarchatu Moskiewskiego, że ich odwiedza ich Patriarcha, ale do mnie osobiście lub do naszej Cerkwi taka wizyta prawie nie ma stosunku. Jeśli ktoś chce pójść, posłuchać go, pomodlić się z nim, nie mam dla naszych wierzących żadnych ostrzeżeń. Sama wizyta to normalna praktyka kościelna" - zaznaczył Zwierzchnik Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej (UGKC).
Zdaniem kardynała Lubomyra, niebezpieczeństwo polega na tym, że Ukraińska Prawosławna Cerkiew może zostać narzędziem, za pomocą którego Rosja chciałaby nie dopuścić do całkowitej samodzielności Ukrainy. "To nie jest tajemnica, że Rosja chce zachować Ukrainę pod swoim wpływem, że ona nie zgadza się z naszymi pragnieniami jako państwa i jak narodu.
Przecież my, jak ja to widzę, pragniemy być dobrymi sąsiadami, współpracować, mieć szacunek dla siebie, ale jako partnerzy - nie jako część Rosji, a jak niezależne Ukraińskie państwo, które ma takiego sąsiada jak Rosyjskie państwo, z którym handluje, wymienia się intelektualnymi i innymi darami, ale przy tym zachowuje swoją tożsamość. Jeśli Cerkiew, nie daj Boże, stanie się środkiem zachowania Ukrainy jako części Rosyjskiego państwa, będzie to bardzo niebezpieczna gra. Moim zdaniem, Cerkiew nie musi tego robić. Cerkiew na Ukrainie musi być ukraińska, chociaż współpracuje z Patriarchatem Moskiewskim”.