Lwowszczyzna nie kradnie rosyjskiego gazu
- Nie kradniemy rosyjskiego gazu, u nas nie dałoby się go ukraść. Każdy sześcian gazu oblicza się, ruch gazu odnotowuje się w sposób automatyczny - oświadczył 12 stycznia kierownik stacji pomiarowej gazu "Lwiwtransgaz" we wsi Drozdowyczi Jarosław Kuryło. Według jego słów, stacja jest wyposażona w system komputerowy, który automatycznie analizuje ilościowe i jakościowe parametry gazu, pomiary prowadzą się każdej godziny.
Na stacji, oprócz pracowników "Lwiwtransgazu", stale pracuje po dwa przedstawiciele gazowych firm Rosji (Gazprom) i Polski (Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo), które podpisują protokoły przekazania gazu i wizują je pieczątkami.
Przedstawiciel polskiej strony zademonstrował dziennikarzom pracę komputerowego systemu, z czego widać, że od momentu wstrzymania rosyjskiego gazu gaz nie trafiał do systemu. Polak zaznaczył, że wszystkie te dane są obserwowane on-line na pierwszej gazowej stacji w RP oraz Kijowie.
Dopóki przez terytorium Ukrainy gaz nie dostarcza się do Europy, system gazotransportowy kraju działa w trybie autonomicznym dla zapewnienia swoich potrzeb.
Na Lwowszczyźnie w największym składzie jest 15 mld m. sześc. gazu. Dla porównania, ludność obwodu w ciągu roku używa 3 mld m. sześc. gazu.