MSZ dementuje presję dyplomatów na eurodeputowanych
Ukraińskie władze nie są przeciw uchwaleniu rezolucji Parlamentu Europejskiego w sprawie sytuacji politycznej w kraju po szczycie Ukraina-UE, który odbędzie się 22 listopada.
Przedstawiciele MSZ Ukrainy są przekonani, że eurodeputowani mają najpierw wysłuchać sprawozdania kolegów swoich o ukraińskich wyborach lokalnych - pisze Deutsche Welle.
Dyrektor departamentu ds. Unii Europejskiej Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy Wasyl Filipczuk powiedział, że pozycja Ukrainy polega na tym, by rezolucja bazowała się na oficjalnych wynikach głosowania i na wynikach obserwacji deputowanych Parlamentu Europejskiego podczas ukraińskich wyborów lokalnych, przecież bez tego obraz sytuacji nie może być pełny.
"Mamy szacunek dla jakiegokolwiek punktu widzenia naszych partnerów. To oni decydują, kiedy mają to zrobić" - zaznaczył.
"Występujemy za tym, by ocena była obiektywna, dobrze wyważona" - akcentował przedstawiciel MSZ.
Jak podkreślił Wasyl Filipczuk, większość deputowanych Parlamentu Europejskiego uważa, że rezolucja powinna zawierać różne elementy obustronnych stosunków, a także wyniki szczytu Ukraina-UE.
Równocześnie szef departamentu ds. UE odrzucił oskarżenia o tym, że ukraińscy dyplomaci wywierają presję na polityków Parlamentu Europejskiego w sprawie uchwalenia rezolucji.
Filipczuk podkreślił, że przedstawiciele ukraińskiego MSZ nie cisną na eurodeputowanych, a "prowadzą z nimi pracę", i to jest "świętym obowiązkiem" dyplomatów.
Dyrektor departamentu Unii Europejskiej MSZ Ukrainy zauważył, że "styl pracy" ukraińskich dyplomatów jest skierowany wyłącznie na pozytywną współpracę z europejskimi partnerami.