Tymoszenko wierzy Łucence
Premier Julia Tymoszenko poddaje wątpliwości informacje niemieckich mediów o bójce na lotnisku we Frankfurcie z udziałem ministra spraw wewnętrznych Jurija Łucenki, ponieważ jego syn nie mógł używać alkoholu.
"Jest bardzo dużo pytań bez odpowiedzi w sprawie incydentu wokół ministra spraw wewnętrznych. Przede wszystkim, chodzi o ogłoszoną informację, że syn ministra znajdował się w stanie nietrzeźwym, i coś nie tak robił. Mogę stwierdzić, że syn ministra to chore onkologicznie dziecko po operacji. To dziecko zażywa specjalne leki, które nie wiążą się z użyciem chociaż grama alkoholu" - zaznaczyła premier.
"I już ta nieprawda poddaje wątpliwości całą tą informację" - dodała ona.
Jednocześnie Tymoszenko zaznaczyła, że "nie można było spóźniać się na samolot i siłą wpychać się na pokład".
"Nie chcę usprawiedliwiać zachowania ministra, ale uważam, że każdy ojciec powinien obronić swoje dziecko, szczególnie takie chore. I to, że z tego zrobiono show, to po prostu amoralne" - oświadczyła premier.
Ona przypomniała, że Łucenko złożył oświadczenie w Radzie Najwyższej "ze względu na rozdmuchiwanie tego skandalu przez Partię Regionów".
"Oni po prostu zapomnieli o sprawie Gongadze, zapomnieli, jak ich liderów wynosili pijanymi wszystkich trupa ze wszystkich spotkań i oficjalnych przedsięwzięć" - zauważyła premier.
"Jeśli Partia Regionów chce głosować za dymisją ministra, bo im trzeba pozbyć się ministra - oni potrzebują chaosu przed wyborami, a nie porządku - to niech stawiają na głosowanie pytanie i głosują, jeśli wystarcza im głosów” - oświadczyła Tymoszenko.
"Dziś nie ma przeszkód, aby rozpatrzyć pytanie dymisji. Po prostu nie ma chęci" - oświadczyła premier.
Ona potwierdziła, że również ma oświadczenie ministra, ale dla rozstrzygnięcia pytania wystarcza oświadczenia, złożonego w Radzie Najwyższej.