Wiaczesław Czornowił zabity kastetem. Są dowody
Deputowani z frakcji Nasza Ukraina - Ludowa Samoobrona Jarosław Kendzior i Iwan Stojko twierdzą, że dysponują informacją świadków o tym, że Wiaczesław Czornowił i jego kierowca Jewhen Pawłow po kolizji z ciężarówką byli żywi, lecz niewiadoma osoba "dobiła" ich kastetem. O tym oni oświadczyli na konferencji prasowej w UNIAN.
- Najstraszniejsze jest to, że kierowca i pan Wiaczesław po kolizji byli żywi i dobijano ich - powiedział Stojko.
Z kolei Jarosław Kendzior akcentował, że eksperci sądowi odnotowali fakt, że na czaszce i Czornowoła, i Pawłowa są "cztery ciosy liniowe, które mogły być zrobione od zewnątrz… w szczególności kastetem". Jak zaznaczył Jarosław Kendzior, ustalono, że 25 marca 1999 roku w obwodzie kirowogradzkim za Czornowołem prowadzono tajne śledzenie, którym kierowała jedna z osób urzędowych Departamentu Wydziału Kontroli Ruchu Drogowego MSW Ukrainy.
Oprócz tego, ludowi deputowani oświadczyli, że dysponują wnioskami zarówno polskich, jak i lwowskich ekspertów, którzy wskazują, że poduszki powietrzne, w które była wyposażona Toyota Corolla Wiaczesława Czornowoła, nie zadziałały wskutek poprzedniego odłączenia zasilania.
Oprócz tego, "eksperci wyraźnie powiedzieli, że w momencie kolizji szybkość samochodu nie przekraczała plus-minus 50-55 km na godzinę", powiedział deputowany. Właśnie dlatego, jak zaznaczył Kendzior, "gdyby zadziałały poduszki powietrzne, pan Wiaczesław i jego kierowca doznaliby tylko nieistotnych urazów". Zdaniem ludowych deputowanych, otrzymana informacja, oparta na zeznaniach poszczególnych osób, które na razie są gotowe świadczyć w sądzie, lecz boją się, wskazuje na to, że "zabójstwo Wiaczesława Czornowoła było zaplanowane zawczasu".
Deputowani są przekonani, że ci, "którzy zamówili morderstwo, musieli 100% się o tym przekonać", dlatego ciosy były "swoistym strzałem w głowę".
Ze względu na wyżej zaznaczone, deputowani wzywają do Prezydenta, by wziąć pod osobisty nadzór dochodzenie sprawy śmierci Wiaczesława Czornowoła. W związku z tym wysłali wczoraj do Wiktora Juszczenki odpowiedni list. Ten krok parlamentarzyści wyjaśnili w ten sposób, że oni obawiają się, "iż dane, posiadane przez Prokuraturę Generalną, będą zniszczone albo zaginą".