Ukraińcy potrzebni Rosji do wojny na Kaukazie, - generał SBU
Eks-kierownik wydziału kontrwywiadu SBU oświadcza, że Rosja pragnie ustalić kontrolę nad ludzkimi i intelektualnymi potencjałami Ukrainy. O tym oświadczył generał lejtnant SBU Ołeksandr Skipalski, który do rozpadu ZSRR służył w KGB, a potem stawał na czele wydziału kontrwywiadu SBU.
"Rosji trzeba powstrzymywać Kaukaz, a muzułmanin muzułmanina bić nie będzie. Dlatego są zainteresowani w wojskowym «mięsie». Suworow Suworowym, ależ Alpy szturmowali żołnierze, z których minimum połowa była Ukraińcami. Marynarz Koszka - z Połtawy. W Sewastopolu na wojskowym cmentarzu pochowano 2700 wołynian! Jeszcze pułk czerkaski, czernihowski. Bez ukraińskiego sierżanta Petrenki Rosjanom trudno", - wyjaśnił on, informuje Nowyj Region.
Według słów Skipalskiego, rosyjski zwiad również pragnie ustalić kontrolę nad ukraińskim potencjałem intelektualnym.
„Im nie uda się zapuścić swoją „Bulawę” dotychczas rosyjska jądrowa tarcza istnieje przy znacznym podtrzymaniu ukraińskiego "Piwdenmaszu", - uważa on.
"Dwa lata temu Miedwiediew, witając rosyjskich wywiadowców i kontrwywiadowców, dziękował im za to, że Ukraina nie wstąpiła w NATO. Nas rozegrali na nowo! Rosyjskie służby mają doświadczenie z czasów Iwana Groznogo. To 500 lat! Przebrany, oszlifowany, naukowo-uzasadniony. A co u nas? Święte miejsce pustym nie bywa. Nie pracuje ukraińska cerkiew - będzie pracowała moskiewska", - dodał Skipalski.