Chrześcijański WSCHÓD/ZACHÓD. Kroniki Kryzysu
Część prawosławnych Ukraińców nie jest zadowolona z dążeń prezydenta stworzyć jedyny Kościół niezależny, to znaczny narodowy. Szczerze mówiąc, to rzeczywiście nie należy do kompetencji Wiktora Juszczenki.
Kiedyś jedyny Kościół chrześcijański podzielił się na 2 części. Nie będziemy dyskutować, czy jest to bobrze, czy źle. Ale odbyło się to już dawno temu. Nawet nie w 11 wieku, kiedy to chrześcijanie podzielili się pod względem instytucjonalnym na katolików i prawosławnych, lecz o wiele wcześniej, gdyż na rzecz tego podziału działały wszystkie wcześniejsze stulecia istnienia chrześcijaństwa.
Temat zjednoczenia Kościołów jest olbrzymi i nadzwyczaj skomplikowany. Szczerze mówiąc, nie znam żadnego chrześcijańskiego wyznania, które autentycznie potrafiłoby rozwiązać ten problem, uwzględniając nie ściśle historię chrześcijaństwa, lecz tych lub innych instytucji chrześcijańskich. Co się tyczy różnicy kalendarza, jest to sprawą rąk ludzkich. Słońce obraca się dookoła naszej planety, tak, jak było w świadomości ówczesnego człowieka, i odpowiednio pojawiają się różne systemy kalendarzowe w różnych częściach świata. Jest to całkiem naturalne i rodzi to nie zbieg, lecz rozdzielenie tych samych absolutnych dla chrześcijanina świąt. Ze względu na to należy poczekać jeszcze jedno tysiąclecie, aby rozwiązać ten problem.
Zbliża się 400 rocznica tak zwanej Wojny Trzydziestoletniej - 1618-1648, co zmusza nas jeszcze raz zastanowić się nad wspomnianym problemem. Tak naprawdę, ta wojna rozpoczęła się o wiele wcześniej, a nieco później, o 50-70 lat, ona się skończyła. U jej podstaw leżał konflikt pomiędzy protestantyzmem a zasadą romańsko-katolicką. Od ostatnich dziesięcioleci w obieg planetarny wszedł konflikt pomiędzy cywilizacją chrześcijańską, jeśli ona naprawdę nadal pozostaje chrześcijańską, a islamem. Oczywiście, może to dodać chrześcijaństwu tych lub innych możliwości do jednoczenia, chociaż dla rozwiązywania zadań o tak globalnym charakterze potrzebne są jakieś strategiczne kierunki ludzkiego rozwoju. Na razie je nie dostrzegamy.
Jeśli mówimy o Kościołach i wyznaniach, należy przywołać przede wszystkim bardzo ważny aspekt polityczny tych konfliktów. Część naszych obywateli, przynależących do Kościoła prawosławnego nie jest zadowolona z dążeń prezydenta stworzyć jedyny Kościół narodowy. Mówiąc między nami, to rzeczywiście nie należy do kompetencji prezydenta. Z innej zaś strony, media mają za zadanie wytłumaczyć ludziom, że od 1690 roku tutaj, na Ukrainę, mocno zakorzeniła się Cerkiew Moskiewska. Od tego czasu ukraiński Kościół został odsunięty od Patriarchy Ekumenicznego i znalazł się pod patronatem fanatycznego patriarchy Joachima Sawiełowa. Kiedy po jego śmierci w Kościele rosyjskim pewne siły podjęły decyzję o jego kanonizacji, tam od razu znalazły się przeciwnicy, którzy mówili - a może poszukamy kogoś innego dla podniesienia do rangi świętych?
W 1991 roku rozpoczął się inny proces, który ani prezydenci, ani dzisiejsi patriarchowie nie potrafią przyśpieszyć, ani, tym bardziej, go zakończyć. My widzimy, na ile to wszystko jest głęboko zakorzenione, à propos, nie tyle pod względem światopoglądu, ile w głębi naszego egoizmu. Jeśli tak się dzieje, powiedzmy, tutaj, na naszej ziemi, na naszych oczach, to w jaki sposób potrafimy wtrącić się w ten proces rozdzielenia na Bizancjum i Rzym, który rozpoczął się nie na progu 11 wieku, lecz o wiele wcześniej. Otóż, należy zaczekać. A czekając, trzeba być chrześcijaninem i żyć tym, co stanowi główną istotę chrześcijaństwa. Jak mówili rosyjscy strigolniki, heretycy XIV wieku, „jeśli wierzysz w Boga, spójrz na niebo i zachowuj się w odpowiedni sposób".
Co dotyczy konfliktu pomiędzy prawosławnymi a katolikami, w tym w XVII wieku na Ukrainie, moim zdaniem, nie trzeba z tym przesadzać. Ten konflikt nie był taki głęboki i niszczący, jak go zmalowała później romantyczna literatura od Gogola do Szewczenki i tak dalej. Wszystko wyglądało nieco prościej. Rak naprawdę, był to bardzo ciężki konflikt polityczny. W razie, gdyby te dwie przeciwne strony chciały, one mogłyby dojść do porozumienia pod względem politycznym. Ale ze względu na to, że politycy dodawali do tego konfliktu politycznego także konflikt wyznaniowy, po upływie stulecia wydaje nam się, że aspekt wyznaniowy był chyba najważniejszy.
Jasne, że nieuczciwie wtedy zachowywali się katoliccy hierarchowie. Tutaj, na Ukrainie, naprawdę była ekspansja Kościoła rzymskiego. Ale należy przede wszystkim brać pod uwagę nieprawidłową politykę tamtych czasów. Dlatego ówczesna Ukraina, przynajmniej jej kozacka część, a tym bardziej ukraińskie elity, zwróciła się w stronę sąsiedniego wschodniego kraju, gdzie też było prawosławie. Już po kilkunastu latach w osobie Doroszenki ona zwróciła się do islamskiej Turcji. W XIX wieku ukraiński pisarz Pantelejmon Kulisz powiedział: „Byłoby dobrze, gdybyśmy znaleźli wspólny język z wyznawcami islamu, z poszanowaniem traktując przy tym islam".
Szczerze mówiąc, autentyczni chrześcijanie, autentyczni katolicy zawsze znajdą wspólny język. Ale obok mogą pojawić się politycy, którzy się pokłócą ze wszystkimi, łącznie z katolikami. Moim zdaniem, gdyby Kościół rosyjski nie wtrącałby się w polityczne kolizje tutaj, na Ukrainie, absolutnie spokojnie mógłby tutaj istnieć. Przecież kuria rzymska nie wtrąca się do spraw współczesnej Bawarii i, tym bardziej, Francji.
Tłumaczenie z języka ukraińskiego Iryny Duch