Pozwólcie kilka słów na polski temat
W Umowie o małym ruchu granicznym są zainteresowani przede wszystkim ci, którzy żyją z ?handlu mrówek?. Ona faktycznie legalizuje drobny przemyt na granicy. Każdy medal, jak wiadomo, na dwie strony - awers i rewers. To samo można powiedzieć w stosunku do Polsko-ukraińskiej Umowy o małym ruchu granicznym. Rzecz polega na tym, że, moim zdaniem, ta umowa skierowana jest, niestety, nie na rozwój turystyki czy ułatwienie kontaktów miedzyrodzinnych i międzyludzkich mieszkańców Ukrainy Zachodniej i Polski. W podobnej umowie są zainteresowani przede wszystkim ci, którzy żyją z ?handlu mrówek?. Ona faktycznie legalizuje drobny przemyt alkoholi i wyrobów tytoniowych, benzyny i innych towarów na granicy polsko-ukraińskiej.
Dla strony ukraińskiej w tej umowie zawarty jest jeszcze jeden bardzo negatywny aspekt, związany z „handlem mrówek". Mój znajomy przedsiębiorca przez długi czas nie potrafi zatrudnić kwalifikowanych pracowników w swoim zakładzie. Rzecz polega nie tylko na tym, że jest ich straszny brak. Ludzie, do których on zwracał się z propozycjami, mówili, że nie będą pracować za 2-2,5 tys. hrywien (!), bo na granicy mniejszym wysiłkiem zarobią znacznie więcej...
Sprowokowane zarobki
Kiedy zbliża się czas prac sezonowych, dziesiątki tysięcy Ukraińców pragną otrzymać wizy Schengen, aby znaleźć pracę w Polsce lub gdzieś na Zachodzie Europy. Przez to można wytłumaczyć ten ażiotaż wokół kwestii otrzymania wiz, którego ostatnio jesteśmy świadkami. Szczególnie dotyczy to depresyjnych terenów przygranicznych, gdzie tradycyjnie istnieje brak miejsc pracy. Oprócz tego, wiele jego mieszkańców już jest wciągniętych w dość dochodowy „zawód mrówki" i nie chcą pracować na roli lub w przemyśle. Podobne deklaracje wielu z nich były dostrzegane jesienią ubiegłego roku, kiedy Instytut Integracji Europejskiej, na którego czele stoję, przeprowadzał monitorowanie granicy polsko-ukraińskiej.
Stanowisko radnych Lwowa i obwodu lwowskiego w sprawie wiz Schengen oraz zasad uproszczonego przekroczenia granicy dla mieszkańców 50-kilometrowej strefy przygranicznej nie jest, moim zdaniem, dobrze pomyślane, nie widać troski o przyszłość państwa. Spójrzmy na Polskę, która również odczuwa brak pracowników na swoim rynku pracy, szczególnie po tym, jak 2 miliony Polaków wyjechało do Niemiec, Anglii, Irlandii w poszukiwaniu lepiej wynagradzanej pracy. Od ubiegłego roku rząd Polski na poziomie ustawodawczym zaczął używać środków, aby przyciągnąć do Polski Ukraińców. Właśnie w tym celu, moim zdaniem, będzie wykorzystywana także swoista wersja amerykańskiej Greek Card - Karty Polaka. Otóż, polska strona usiłuje nie tylko wesprzeć polską tożsamość na wschodzie Europy, ale przede wszystkim zaangażować kadrę roboczą, której nie wystarcza dla wykonania potężnej roboty na EURO 2012.
W obwodzie lwowskim mamy sytuację absolutnie paradoksalną. Z jednej strony, zarówno władze, jak i media biją w dzwony w sprawie katastroficznie niezrównoważonej sytuacji pomiędzy zapotrzebowaniem a propozycja siły roboczej, szczególnie budowniczych i innych robotników. Z drugiej zaś strony - radni niby umyślnie starają się wypchać na zarobki resztki tych, którzy szukają pracy i chcą pracować. Czy nie byłoby bardziej logicznie zająć się stworzeniem nowych miejsc pracy, które obiecał nasz Prezydent, a także zapewnić Ukraińcom godne wynagrodzenie?
Dlatego hałas, który wszczynają poszczególne partie polityczne (Pora, Swoboda, Europejska Partia) wokół kolejek pod polskim konsulatem - to tylko polityczny PR.
Bez winy winni
Problem z otrzymaniem wiz był, jest i będzie istnieć dopóty, dopóki będą istnieć wizy. Winni w tym są nie Polacy, Czesi lub Węgrzy, lecz system wizowy. Ten, kto narzeka na kolejki pod polskim konsulatem, niech pojedzie do Polski i posłucha, jak Polacy poniewierają się pod konsulatami Stanów Zjednoczonych. Zresztą, dlaczego lwowskie media ignorują kolejki pod czeskim konsulatem, nie mówią o kolejkach, korupcji i traktowaniu Ukraińców w konsulatach Włoch, Portugalii i innych konsulatach krajów Europy Zachodniej w Kijowie? Przecież tam też często stoją (czy stali!) mieszkańcy Hałyczyny.
Nie przypadkowo użyłem w poprzednim zdaniu słowo „stali". Gdyż zwiększenie kolejek pod polskim konsulatem we Lwowie spowodowane jest możliwością otrzymania w nim właśnie wiz Schengen. Gdyż teraz wszyscy chętni pojechać do Niemiec, Włoch lub Portugalii nie muszą ubiegać się o wizy w konsulatach odpowiednich krajów w Kijowie, tracąc czas i wydając pieniądze na podróż do stolicy i pobyt tam.
Jeszcze jeden szczegół. Po co siebie oszukiwać, gdy wiadomo, że pracownicy polskiego konsulatu zawsze bardziej liberalnie traktowali Ukraińców w porównaniu do Niemców, Francuzów czy Włochów, tym bardziej, że strona polska zawsze stara się spełnić oczekiwania Ukraińców. Czemuś nikt z protestujących nie wspomina o tym, że po oskarżeniu o korupcję ze strony prasy (publikacje w Wysokim Zamku oraz Gazecie Wyborczej) pod adresem konsulatu RP we Lwowie latem ubiegłego roku, konsulat zmienił rozkład pracy i teraz pracuje dłużej - od godz. 7.00 do 22.00, czego nigdy nie zrobił żaden (!) inny konsulat krajów zachodnich na Ukrainie.
O kolejnej sprawie, jak mi się wydaje, umyślnie milczą lwowscy politycy. Czyja jest, tak naprawdę, wina za to, że Ukraińcy są zmuszeni czekać na wizy przez całe tygodnie pod otwartym niebem? Pragnę przypomnieć, że pierwsza odezwa kierownictwa polskiego konsulatu z prośbą o wydzielenie działki gruntowej pod budowę nowego budynku dla działu wizowego (!) jest datowana połową lat 90-ch ubiegłego stulecia. Minęło „tylko" 10 lat (!) zanim zezwolenie wreszcie zostało wydane. Otóż, czy warto, panowie, tak się oburzać na gorzkie zeznanie Konsula Generalnego RP we Lwowie W. Osuchowskiego, że po dwóch latach pobytu w naszym mieście on „ma poważne wątpliwości co do współpracy z Ukraińcami"...
Ale nawet w takich warunkach polski konsulat wydaje Ukraińcom 700-800 wiz dziennie. Dla porównania podam: czeski konsulat wydaje 120 wiz dziennie, węgierski - 150-200. I nikt na nich nie narzeka. Warto również pamiętać o tym, że wydanie (lub odmowa w wydaniu) wizy Schengen już nie jest wyłącznie prerogatywą polskiego MSZ. Wszystkie niezbędne dokumenty wysyłane są do Brukseli, i dopiero tam podejmowana jest ostateczna decyzja.
Ogólnoukraińskie stowarzyszenie Swoboda podejrzewa o zmowę pracowników „służb serwisu" pod polskim konsulatem z pracownikami konsulatu w sprawie blokowania rejestracji w Internecie. Chcę zauważyć, że dla profesjonalnego hackera blokowanie serwera nie jest bardzo trudna sprawą. Nie trzeba do tego żadnej zmowy. Gdyby istniała taka zmowa, polski konsulat nie zwracałby się do pracowników MSW z prośbą o likwidacji ich „partnerów biznesowych".
Przypuszczam, że od kilku lat pod konsulatem stworzyła się profesjonalna grupa „wizowych biznesmenów". Ich biznes nie jest trudny. Należy tylko załatwić sobie miejsce w kolejce i złożyć przygotowane w odpowiedni sposób dokumenty do konsulatu. Wtedy wiza jest praktycznie w ręku. A cena takiej wizy stanowi od 100 dolarów do 700 euro - w zależności od apetytu „biznesmena". Inna rzecz polega na tym, że, mimo wielokrotnych próśb kierownictwa konsulatu zlikwidować „budki" i użyć środków w prawie usunięciu „pośredników", ten biznes nadal prosperuje. Ale odpowiedź na to pytanie nie leży w mojej kompetencji. Lepiej byłoby, gdyby tym się zajęli nasi radni!
Tak samo oni powinni się zastanowić nad tym, skąd mają wziąć pieniądze, aby otworzyć (jak oni proponują) polskie konsulaty w Tarnopolu i Iwano-Frankiwsku, a nie przekładać po raz kolejny wydatki na Polaków.
Chyba musimy jednak podziękować Polakom za to, że przez kilka lat wydawali naszym obywatelom bezpłatne wizy mimo to, że polskim płatnikom podatku każda ankieta zgłoszeniowa kosztowała ok. 10 euro. Przypomnę dla porównania: wiza do Rumunii kosztowała w tym samym czasie ok. 70 dolarów, a do Bułgarii - ok. 40 dolarów.
I nie słychać było wtedy protestów i pikiet Swobody i Pory.
W obronie pana Osuchowskiego
Na oddzielną rozmowę zasługuje głośny artykuł J. Kieleckiego w polskim Dzienniku z dnia 17 marca br. Trudno jest zrozumieć logikę tych, którzy przypisują Konsulatowi Generalnemu RP we Lwowie Wiesławowi Osuchowskiemu następujące słowa: „Ukraińcy we Lwowie zarabiają zbyt wiele, aby umrzeć i zbyt mało, aby żyć". Tak naprawdę, jest to wypowiedź autora artykułu, którą on rozpoczyna drugą część swego „dzieła". Rodzi się logiczne pytanie do autorów odezw, skierowanych do ministra R. Sikorskiego i ambasadora J. Kluczkowskiego: jak można oburzać się mylnym traktowaniem słów wice-mera W. Kosiwa przez polskiego dziennikarza, a jednocześnie „przypisywać" polskiemu dyplomacie to, czego on nigdy nie powiedział?
Zresztą, dlaczego tyle hałasu wokół prognozy na temat tego, że w dobę globalizacji migrację roboczą powstrzymać się nie da, dlatego tysiące Ukraińców zechcą skorzystać z Karty Polaka, która pozwala bez przeszkód znaleźć pracę w Polsce, otrzymać ubezpieczenie medyczne i ulgi na przejazd? Przecież o prawo otrzymać pracę w Polsce i w krajach Europy Zachodniej na znacznie gorszych warunkach walczą w kolejkach pod konsulatami krajów europejskich nasi obywatele.
A propos, to samo powiedział w wywiadzie dla ukraińskiej telewizji burmistrz Jaworowa - jednego z przygranicznych miast obwodu lwowskiego. Jak wynika z jego słów, 30% mieszkańców tego miasta złożą papiery na uzyskanie Karty Polaka, gdyż nie mają szans znaleźć w swoim mieście dobrej pracy. A mimo to, nie widziałem i nie słyszałem komentarzy w sprawie tego wywiadu w naszych mediach. Dlatego nie warto oskarżać o wszystko pana Osuchowskiego. Ja osobiście miałem okazję poznać wszystkich konsulów generalnych we Lwowie i mogę otwarcie powiedzieć, iż obecny konsul jest najlepszy. Porównać do niego można tylko Henryka Litwina.
Dlatego nie warto przekształcać problem pracy na problem polityczny. Jeśli uważnie przyjrzymy się polskim mediom, miejscowi radni praktycznie niczym innym się nie zajmują. Przy czym do rozdmuchiwania antypolskich nastrojów (ciężko inaczej to określić) zaczynają dołączać nawet znani ekonomiści. Tak, więc, profesor R. Sławiuk w komentarzu dla jednego z lwowskich portali internetowych twierdzi, że wzrost cen w marcu jest związany z polskimi turystami, którzy skupują tanią produkcję i wódkę, podczas gdy ich ukraińscy „vis-à-vis" siedzą za „żelazną kurtyną". Zostawię ten komentarz bez komentarza!
Nie trzeba kąsać rękę, która daje
Nie mniej absurdalną jest propozycja partii Swoboda co do wprowadzenia dla polskich turystów opłat na granicy w wysokości 35 euro. Prawdopodobnie, członkowie Swobody chcą jeszcze bardziej obniżyć i bez tego nieznaczny wpływ turystyki na budżet miasta, który napełnia się głównie (!) dzięki turystom z Polski. Podobną logikę ciężko jest zrozumieć. Po co wtedy rozmowy o rozwój Lwowa turystycznego i przekształcenie go na ośrodek turystyczny?
Podobne podejście jest w stanie zaprowadzić stosunki Ukrainy z naszym zachodnim sąsiadem i strategicznym partnerem w ślepą uliczkę. Podczas rozwiązania wspólnych problemów, szczególnie tych, w których zainteresowany jesteśmy przede wszystkim my, należy rozmawiać nie językiem pretensji i ultimatów, lecz szukać dróg porozumienia. Problem kolejek pod konsulatem RP i nadużyć pod jego ścianami wymaga wspólnych kroków, między innymi poprzez nadanie konsulatowi dodatkowych lokali.
I na koniec przypomnę jeszcze raz: chodzi nie o Polaków, a o międzynarodowy status naszego państwa! Będziemy w NATO, będziemy w UE - nie będziemy stali w kolejkach po wizy.
Inna sprawa, czy z taka mentalnością, jaką mają lwowscy (i nie tylko) obwodowi i miejscy biurokraci, nas kiedykolwiek do tam zaproszą?
Tłumaczenie z języka ukraińskiego Iryny Duch