Kultura jako kategoria ekonomiczna
Ukraina jest liderem pod względem liczby zamków i twierdz w Europie. Geografia prowokowała najeźdźców z różnych stron świata ?przyjść w goście?, stąd ciągle trzeba było się bronić. W ułożonym przez znanego historyka Oresta Maciuka katalogu obwarowań obronnych naszego państwa jest ponad 4000 zamków, monasterów, grodzisk. Jednocześnie Ukraina posiada pierwsze miejsce pod względem metamorfoz, kiedy zabytki historyczne stają się ruinami.
Najbardziej tragiczna sytuacja jest w obwodzie tarnopolskim, gdzie tylko trzy obiekty są „pod dachem", a ponad 40 popadają pod wyznaczenie „ruiny". W obwodzie lwowskim sytuacja jest nieco lepsza. Zachowało się ok. 8 zamków, niedużo zostało zrujnowano - Stare Seło, Dobromil, część Wysokiego Zamku, zamek w Pomorzanach. Te tragiczne tendencje można spowolnić lub w ogóle je powstrzymać. Wszystko zależy, po pierwsze, od prawidłowej strategii „konserwacji" historii, zorientowanej na daleką przyszłość, po drugie od wielkości wydanych środków, po trzecie, od zleceniodawcy, który niesie odpowiedzialność za sensowność i jakość prac konserwatorskich. I ta triada jest na tyle wzajemnie powiązana, że nie da się jej zrealizować pojedynczo.
Europa zaczyna się w Żółkwi
Dzisiaj zamki obwodu lwowskiego wreszcie stały się na tylko dostępnymi dla zwiedzania, ale także popularnymi. Między innymi, „Złotą podkowę" corocznie zwiedzają ponad 200 tysięcy osób, z których trzecia część to obcokrajowcy. A jeszcze w latach 80. ubiegłego stulecia mieszkańcy Złoczowa na moje pytanie, gdzie stoi zamek, odpowiadali, że tutaj go nigdy nie było. I dopiero po „prawidłowym" sformułowaniu: „Jak dotrzeć do więzienia?" pokazywali drogę. Teraz najlepiej utorowany jest szlak turystycznu do najstarszego zamku na Ukrainie - w Olesku, a także do unikatowego, którego analogów nie ma w Europie, w Podhorcach. Dla Piotra I Europa zaczynała się od Żółkwi i Podhorec. Niestety dla zamków, ponieważ on wtedy wywiózł z naszych zamków wartościowe rzeźby, które do dzisiaj nie możemy powrócić na Ukrainę, nawet jako kopie.
Właśnie obwód lwowski jest architektoniczno- artystycznym koncentratem całej Ukrainy, ponieważ tutaj rozmieszczono ponad 30 % wszystkich zabytków naszego państwa. Ale to w ogóle nie przewiduje uprzywilejowanego statusu naszego regionu, raczej odwrotnie. Z czasów uzyskania niepodległości państwo ukraińskie przeznacza z budżetu koszty na kulturę proporcjonalnie do liczby mieszkańców, którzy zamieszkują pewny obwód. A pod „kulturą" rozumieją wszystkie jej przejawy: od zachowania arcydzieł artystycznych do kin i domów kultury na wsi. Stąd, mimo to, iż na Donbasie działa tylko 3 muzea i jest tylko 10 zabytków architektury, a w samym tylko Lwowie - 40 muzeów i ponad 1000 perełek architektury, na Donbasie dwa razy więcej finansowana jest „kultura".
Izolacja ukraińska w kulturze europejskiej
W ubiegłym roku, z okazji 100 rocznicy Lwowskiej Galerii Sztuki, udało się przenieść największe muzeum na Ukrainie na całkowite zabezpieczenie budżetu państwa, co pozwoli wydatki z budżetu obwodowego przeznaczyć na inne obiekty. A przecież mamy co ratować. Na początku lat 90-ch ubiegłego stulecia zostały zlikwidowane oddziały architektury i eksploatacji przy obwodowych urzędach architektury i urbanistyki, które posiadały dane o stanie zabytków historycznych i możliwościach rozporządzenia się środkami. Jeżeli było trzeba wydać 100 tysięcy na remont ścian w zamku czy sfinansować remont drewnianej cerkiewki, to nie było problemów. Natomiast teraz te obowiązki przejęły urzędy budownictwa komunalnego (UBK) przy administracjach miejskich i obwodowych. Ci kilka architektów, którzy wchodzą w ich skład, szczerze mówiąc, nie są dobrymi fachowcami od prac konserwatorskich. Ich sprawą jest otrzymać pieniądze i od razu je wykorzystać „według naznaczenia". Na zamek w Podhorcach wydano 300 tys. hrywien. Jeżeli dla mnie jest ważne to, aby na te koszty zrobić dach, to konserwatorzy się biorą za remont kapliczki, który można skończyć w ciągu dwóch miesięcy. Dachu nie ma, a pieniądze są zrealizowane, a 10 % z tej sumy osiadło w budżecie UBK.
Ostatnio, już po raz któryś, zetknąłem się z przykładem nieracjonalnego dyktatu zleceniodawcy. Postanowiliśmy zrobić izolację Pałacu Chińskiego w zamku złoczowskim. W celu większego wydania środków przedstawiciele UBK zamówili izolację poziomowo: pół metra wysokości od ziemi w ścianie budynku zrobili dziury i postawili materiał izolacyjny. Na papierach i nawet zewnątrz wygląda wszystko dobrze, a jednak w rzeczywistości górę oddzielono od dołu, a cały fundament pozostawiono gnić! W Europie to uważa się za największe przestępstwo. Nawet w Żółkwi Polacy przepięknie odrestaurowali kościół i cerkiew - odtworzyli fundamenty, postawili ściany, zabezpieczyli fundamenty, dzięki czemu budowla ma czym „oddychać". A tutaj po prostu zniszczyli zabytek, ponieważ za jakieś dziesięciolecie on się rozpadnie. I najgorzej, że ja, mając w podporządkowaniu zamki, nie mam wpływu na podjęcie decyzji, ponieważ nie płacę za pracę. Zleceniodawca autorytarnie rządzi balem konserwatorskim!
Takie zarezerwowane rezerwaty
W odróżnieniu od powszechnej zasady finansowania kultury, państwo każdego roku przeznacza 300 milionów hrywien na rezerwaty Ukrainy, które ich dyrektorzy wykorzystują według uznania. Przyjeżdżam do mojego rodzimego Dubna, a dyrektor rezerwatu we wrześniu (!) konsultuje się ze mną, na co można wydać przeznaczone 3 miliony, w Ostrogu również się dowiaduję, że środki wpływają na kontro rezerwatu. W czerwcu przy Lwowskiej Obwodowej Administracji Państwowej stworzono przedsiębiorstwo komunalne „Konserwacja i zarządzanie zamkami i pałacami obwodu lwowskiego". Jest to już bardzo poważny postęp, bo w takim razie do sprawy wezmą się fachowcy, którzy będą szczegółowo badać zabytki, wyznaczać priorytety w sprawie konserwacji, przygotowywać dokumentację oraz będą zamawiać usługi u odpowiednich fachowców.
Jednocześnie pokładam wielkie nadzieje na wspomniane przedsiębiorstwo komunalne, ponieważ można będzie powoli uporządkować biznes turystyczny. Zamki mogą samodzielnie zarabiać na siebie, jednak trzeba wypracować system. Kiedy został założony rezerwat „Złoty Pierścień Rosji", to dyrektor osobiście zajęła się zarządzaniem turystycznym: postawiła w Moskwie 200 autobusów na różne kierunki, aby turyści wybrali 4-5 obiektów z 40, które chcą zobaczyć. Tylko wtedy zaczęły nadchodzić wielkie pieniądze, których z nadmiarem wystarczyło i na „łatanie" dziur i na rozwój. Dzisiaj nasze zamki karmią tylko biura turystyczne. Jeżeli wcześniej we Lwowie były tylko trzy agencje turystyczne - „Suputnyk", „Turyst" i „Inturyst" i one ciągle wydawały część swych dochodów na obiekty, które pokazywały, to teraz w naszym mieście jest 130 struktur turystycznych, które całkiem bezpłatnie wykorzystują zabytki. Na przykład, kiedy formują się grupy turystyczne z Morszyna czy z Truskawca, to każdy turysta płaci 100 hrywien, z których w zamku pozostaje po 3 hrywny od osoby i 30 hrywien za pracę przewodnika. Taka jest prosta arytmetyka z nie bardzo przyjemnymi wynikami.
Tym nie mniej, nawet dzisiaj, kiedy w zamku złoczowskim pracuje tylko jeden obiekt - Pałac Chiński, w ciągu roku wpływa około 150 tys. hrywien. Na te koszty już odnawiamy w Złoczowie wielki pałac, kupujemy potrzebny sprzęt. Jeżeli muzeum będzie normalnie pracować, to będą „żywe" pieniądze, których wystarczy nie tylko na zmianę dachu, ale i na utrzymanie całego zamku. Turyści jadą zewsząd. Już dwa razy przyjmowaliśmy u siebie pociągi turystyczne z Odessy, w których było co najmniej tysiąc turystów. Dodatkowe dochody przynoszą konsultacje dla historyków i reżyserów, fotografowanie, organizowanie wesel i bankietów. Teraz odradzają się gospodarczo wsie i miasta wokół zamku. Pojawia się możliwość pracować i zarabiać.
Mecenasi „ciągną" kulturę
Niedawno w Galerii Obrazów przyjmowaliśmy parę z Japonii, w której profesjonalnie połączono dwa tematy mego artykułu: żona jest kulturoznawcą, a mąż - ekonomista. Pod czas swego wystąpienia powiedzieli oni, iż odrodzenie Japonii zaczęło się od kultury, która pociągnęła za sobą gospodarkę. Na szczęście, na Ukrainie już się pojawili prawdziwi mecenasowie, którzy „wyciągają" kulturę. Prezydent wybrał dobrą taktykę - przywiózł przedsiębiorców do Baturyna i obiecał w telewizji, że w roku następnym zostanie całkowicie odbudowany rezerwat „Stolica hetmańska". Wygląda na to, że w obwodzie lwowskim to byłoby trudniejsze do wykonania, bo nie ma wielkich „zachęcających", ale mecenasi pojawiają się samodzielnie.
Chociaż gospodarka na razie wynosi ostateczne werdykty dla kultury, ostatnią już bronią dobrzy adwokaci, którzy dobrze obmyślają argumenty na jej obronę.
Informacja ZAXID.NET
Borys Woznyćkyj - urodził się w 1926 roku pod Dubnem na terenie obwodu rówieńskiego. Był żołnierzem Armii Czerwonej. Skończył Akademię Sztuk Pięknych w Leningradzie, gdzie studiował na wydziale historii sztuki. W latach 1960-1962 pracował zastępcą dyrektora Muzeum Sztuki Ukraińskiej we Lwowie, później został mianowany na stanowisko dyrektora Lwowskiej Galerii Obrazów, którą kieruje po dzień dzisiejszy.
Założył szereg muzeów: w zamku Oleskim, Muzeum Iwana Fedorowa, Muzeum Markiana Szaszkewicza, Muzeum „Rusałky Dnistrowoji", Muzeum Najstarszych Zabytków Lwowa. Odnowił wieżę obronną w Piatniczanach, obronił od dewastacji kościół bernardynów we Lwowie, odrestaurował kaplicę Boimów. Inicjował konserwację zamków w Złoczowie, Podhorcach i Żółkwi. Doktor honoris causa Warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, członek honorowy Akademii Sztuki Ukrainy. Bohater Ukrainy.
Tłumaczenie z języka ukraińskiego Ołeha Ducha