"Gazprom" sfinansował wyborczą kampanię Tymoszenko?
W gazowej wojnie pomiędzy Rosją a Ukrainą zwycięża premier Julia Tymoszenko. Europejska prasa uważa, że Ukraina przegrała w gazowej sprzeczce - zaopiniowała autor artykułu "Przypuśćmy, że oni zmienią Juszczenkę...", opublikowanego w rosyjskiej gazecie "Nowaja Gazeta" w poniedziałek.
- Bardzo nieprawidłowo opisywać tę wojnę jako wojnę między Rosją a Ukrainą. To wojna między Putinem i Juszczenką. I jeśli przedstawić kwestię w taki sposób, to odpowiedź jest jasna: w wojnie między Putinem i Juszczenką zwycięży Julia Tymoszenko - pisze autor.
- Strona, która absolutnie przegrała, to prezydent Ukrainy Juszczenko. Częściowo wygrał Kreml. Kreml dostał swoje - przedstawił Juszczenkę jako człowieka, nie zdolnego kierować krajem - ale jaką ceną? Stuprocentowy zwycięzca to Julia Tymoszenko - podano w artykule.
- To genialny polityk (Tymoszenko), która poszczuła swoim byłym zażartym wrogiem - Kremlem - swojego byłego sojusznika z "pomarańczowej" koalicji" - dodaje autor.
Gazeta odnotowuje, że wyborcza kampania Baraka Obamy kosztowała 100 mln. dolarów.
- "Gazprom" już wydał na wyborczą kampanii Tymoszenko ponad 1 mld dolarów nieotrzymanego dochodu, i przy tym, Tymoszenko nic nie jest winna "Gazpromowi" - podkreśla gazeta.
Autor również odnotowuje, że najważniejsza w tej wojnie jest cena, którą Kreml zapłaci za zwycięstwo nad Juszczenką.
- Gdyby cenę tę ustalali widzowie GRT i RTR (rosyjskich kanałów telewizyjnych), wszystko byłoby dobrze. Udało się ich łatwo przekonać o tym, że podli chochły, nawet wtedy, gdy Rosja umożliwiła dopływ gazu do punktu "Sudża", zrezygnowali z dalszego przesyłu - podkreśla autor.
- Zapewnienia Ukrainy o tym, że dopływ gazu przez "Sudżę" na zachód jest niemożliwy, były sprawiedliwie odbierane przez naszych widzów jako żałosne odmowy - dodaje.
- Niestety, nie tak łatwo okazało się przekonać komisarza UE Andrisa Piebalgsa, który potwierdził, że "użycie "Sudży" dla tranzytu jest trudne czy wręcz niemożliwe” - zaznacza gazeta.
- Słowa Piebalgsa znaczą, że w oczach UE Rosja okazuje się dosyć niepewnym dostawcą. Każdy europejski polityk może zastanowić się: niech oni teraz zmieniają Juszczenkę. A jeśli jutro z pomocą tejże energetycznej broni oni będą zmieniać Merkel albo Sarkozy? - pisze gazeta.