Jaceniuk pracuje na Rosję?
"Oczywiście, że czynnik rosyjski jest bardzo ważny w ukraińskiej polityce, i Rosja wykorzystuje swoje zasoby dużo skuteczniej, niż Unia Europejska, w celu wpływu na głównych ukraińskich politycznych graczy. Częściowo jest to związane z tym, że Rosja po 2004 roku zmieniła swoją strategię zachowania w takich krajach jak Ukraina" - akcentował w komentarzu dla Radio „Swoboda" brytyjski politolog Andrew Wilson.
"Rosja zdaje sobie sprawę, że nie może mieć na Ukrainie swojej marionetki. Pani Tymoszenko jest tego naocznym przykładem. Spotkania Tymoszenko z Putinem, z których większą część prowadziła się za zamkniętymi drzwiami, nieuchronnie rodziły przypuszczenia. Tak, od zeszłego roku Tymoszenko politycznie zbliżyła się ku Rosji. Ale Rosja nie jest głupia i rozumie, że Tymoszenko również manewruje na rzecz wewnątrzpolitycznych interesów. Oczywiście, że rosyjski czynnik na Ukrainie istnieje, ale co do rosyjskiego scenariusza, myślę, że to już jest całkiem inne pytanie. Górują tu cele wewnętrzne” - wyjaśnił Andrew Wilson.
Na pytanie o tym, czy naprawdę nieunikniony jest powrót państwa w stronę Rosji bez względu na wyniki następnych wyborów, ekspert zaznaczył: "W pewnym stopniu do tego już doszło. Ze względu na to, że Prezydent Juszczenko był najbardziej prozachodnim ukraińskim politykiem i teraz jest tak słaby, że nie ma praktycznie żadnych szans na przyszłych prezydenckich wyborach. Wszyscy główni kandydaci na stanowisko Prezydenta Ukrainy są zwolennikami wielokierunkowej i trochę bardziej prorosyjskiej polityki. Oczywiście, dotyczy to Wiktora Janukowycza, chociaż nie on jest surowym rusyfikatorem, jak często jest przedstawiany. Bardziej prorosyjskiej polityki przestrzega też Tymoszenko od września zeszłego roku, Jaceniuk miał wątpliwości wobec przyłączania Ukrainy do Planu Działań na rzecz Członkostwa Ukrainy w NATO. Dlatego rzeczywiście, ktokolwiek by wygrał wybory, zewnętrzna polityka Ukrainy będzie bardziej wielokierunkowa, z silniejszym składnikiem prorosyjskim".