Rosja zaciąga czas, bo nie ma gazu dla Europy?
Zachowanie Rosji w dzisiejszej sytuacji wokół dostarczenia gazu do Ukrainy i tranzytu do Europy zmusza zastanowić się, czy Rosja posiada obiecaną ilość gaz. Taką opinię przedstawił Pełnomocnik Prezydenta Ukrainy do międzynarodowych spraw energetycznego bezpieczeństwa Bogdan Sokołowski - informuje biuro prasowe prezydenta.
On akcentował, że na dzisiaj "Gazprom" absolutnie bez żadnych przyczyn i mniej więcej zrozumiałych wyjaśnień nie podpisuje kontraktów ani o tranzycie gazu, ani o dostarczeniu go do Ukrainy, tracąc dziennie 120-150 mln. dolarów. - Powstają coraz nowsze przyczyny, żeby zaciągnąć sytuację. Teraz to dzieje się z podpisaniem dokumentów o monitoringu przepływu gazu. Rosjanie zapewne spodziewali się, że Ukraina nie podpisze tego protokołu, i w ten sposób uda im się przedłużyć sytuację, oświadczywszy, że Ukraina nie jest gotowa wpuścić obserwatorów i udowodnić swoją rację - powiedział on.
Jego zdaniem, skoro "logiki w zachowaniu Rosji nie ma, powstaje pytanie - a może oni po prostu nie mają gazu, i oni o tym wiedzą, jednak bardzo wstydzą się o tym powiedzieć całemu światu. Stąd taka nerwowość wielkich polityków".
- Nie mogę zrozumieć, po co trzeba dziennie tracić 120-150 mln. dolarów dochodu, nie wznawiając dostarczenia gazu absolutnie bez przyczyn. Przecież wszystkie warunki, nawet te najbardziej zmyślone, są spełnione. Wszystkie. Jednak gazu nie dostarczają - to nie zmieszcza się w logice normalnego myślenia. Dlatego doszedłem do wniosku, że oni po prostu nie mają gazu w tej ilości, którą oni obiecywali. Jeśli otrzymam zrozumiałą odpowiedź na pytanie, po co Rosja doznaje takich strat, odwołam swoje pytanie, ale odpowiedzi tymczasem nie ma - podkreślił Sokołowski.