Wielonarodowa mozaika Lwowa
Z przyjściem władzy austriackiej do Lwowa podział terytorialny na dzielnicy na podstawie przynależności narodowościowej pozostał w przeszłości, chociaż pozostałości poprzedniego zjawiska można było dostrzegać jeszcze bardzo długo. Nowa miejska przestrzeń architektoniczna zawsze wrogo traktowała starą. Miasto wymagało rozszerzenia i nowej zabudowy, stara musiała pozostać w przeszłości.
W ten sposób Austriacy zniszczyli ukraińskie świątynie na wszystkie cztery strony świata - na północ od śródmieścia - cerkwie św. Teodora, Zmartwychwstania, Narodzenia NMP, św. Jana Teologa, na zachód - cerkiew Zwiastowania NMP, na wschód - cerkiew Podwyższenia Krzyża Świętego i na południe - cerkiew Objawienia Pańskiego. Taki sam los spotkał cerkwie ormiańskie - Krzyża Świętego, Anny i Jakuba.
Niszczenie świątyń powoduje ruinę parafii i świadomości parafian. Od początku epoki austriackiej z kulturowego krajobrazu miasta prawie znikli Ormianie, zagubili się w kulturze polskiej. Średniowieczni panujący Niemcy i podporządkowani Ormianie nowego czasu spolonizowali się z jednej przyczyny: oni byli we Lwowie bardzo nieliczni i oderwani od swoich korzeni ojczyzny historycznej. Polacy tylko po części się ukrainizowali, gdyż byli tutaj gospodarzami i mieszkali bardzo zwarcie. Ukraińscy częściowo się spolonizowali, gdyż byli na tej ziemi narodem autochtonicznym.
Pod koniec XVIII wieku miasto, przesiąknięte polskim duchem, po raz drugi stało się niemieckojęzycznym, bo prawie natychmiast zaakceptowało austriacki sposób bytu. Już w 1794 roku na liście cechu budowniczego Lwowa przeważali niemieckie nazwiska. Do lat 30 XIX wieku w odbiorze cudzoziemców Lwów słynął miastem całkowicie niemieckojęzycznym, mimo to, że w ciągu XVIII-XX wieków liczba niemieckich mieszkańców we Lwowie nie przewyższała jednego procenta.
Zaczynając od połowy XIX wieku Polacy stopniowo zaczęli odzyskiwać swoje pozycje narodowościowo-kulturowe w toponimice miejskiej. Jednym z pierwszych przedsięwzięć władzy miejskiej Lwowa, zrealizowanym w warunkach samorządu, było nadanie wszystkim budynkom numerów porządkowych, a także nazw ulicom. Wokół nadania ulicom tych lub innych nazw toczyły się zacięte dyskusje w departamentach i komisjach władzy miejskiej. Władze austriackie domyślnie uznawały polskość Lwowa i nie przeszkadzały utwierdzeniu w mieście polskiego duchu narodowościowego. Polscy liderzy narodowi w warunkach klęski powstań w podrosyjskim Królestwie Polskim i dalszym przykręcaniu śrub zwrócili swoje poglądy na Galicję Wschodnią ze stosunkowo liberalnym reżimem austriackim i przede wszystkim na Lwów jako na ewentualny polski Piemont, nadając miastu wyraźnego oblicza polskiego. W wyniku tego w 1871 roku większość ulic Lwowa otrzymała swoje nazwy od znanych działaczy i wydarzeń polskiej historii, przy czym wielu z nich w żaden sposób nie byli związani ze Lwowem. To nie wydawało się dziwnym, bo wtedy we władzy miasta dominowali Polacy; Ukraińcy byli bardzo nieliczni, a w niektórych kadencjach nawet nie było żadnego. Liberalność rządu austriackiego byłą po prostu zadziwiająca: w 1895 roku Polacy otrzymali pozwolenie na umieszczenie obelisku ku czci zamordowanych w 1846 roku za organizację powstania zbrojnego przeciwko imperium Wiśniowskiego i Kapuścińskiego.
Topografia narodowościowa Lwowa odczuła również znaczną ekspansję ludności żydowskiej, która w warunkach liberalizacji po roku 1868 miała możliwość osiedlenia się w każdej dzielnicy miasta i poza jego granicami bez ograniczeń. Należy zaznaczyć, że Żydzi jeszcze na początku XVIII wieku wynajmowali dużo mieszkań poza swoim gettem, rosły żydowskie nieruchomości także na przedmieściu. A w pierwszej połowie XIX wieku większość nieruchomości byłego śródmieścia przeszła do żydowskich właścicieli, którzy wynajmowali te budynki nie bardzo bogatym osobom. Ludność żydowska, zachowując swój główny ośrodek na północ od śródmieścia, pomiędzy obecnym targiem „Dobrobyt" a koleją, gwałtownie poszerzała swój wpływ także w kierunku zachodnim oraz południowo-zachodnim - do obecnej ulicy Naływajki.
Ołena Stepaniw uważa, iż „od połowy XIX wieku żydowskie getto znajdowało się na terytorium Zamarstynowa i części Kleparowa, za koleją dookoła ulicy Zamarstynowskiej pomiędzy Podzamczem, Torfianą i Pełtwianą". Jest to właśnie terytorium, dokąd sto lat później niemieccy naziści wysiedlili 130 tysięcy lwowskich Żydów, aby ich zniszczyć.
Ówcześni świadkowie zaznaczali, że ośrodkami życia profesjonalnego i prywatnego lwowskich Żydów końca XIX - początku XX wieków były centralne ulice miasta: „Karola Ludwika - Jagiellońska, Trzeciego Maja z kawiarniami-giełdami „Grand", „Boulevard", „Europejska", „Amerykańska", „Bel vie", „Teatralka" oraz z arystokratyczną restauracją żydowską „Bristol".
Na ogół, w centrum miasta większość - to byli Polacy, a najbardziej spolonizowaną dzielnicą Lwowa był Łyczaków, gdzie nawet do końca II wojny światowej pozostała nazwa Mazurówka, nawiązująca do terenów, skąd przyjechali przesiedleńcy - Mazowsza.
Pamiętnikarz Aleksandr Nadraga w swoich wspomnieniach tak opisuje idyllę narodowo-kulturową w najbardziej spolonizowanej dzielnicy Lwowa: „Na ogół łyczakowcy nie robili różnic pomiędzy Ukraińcami a Polakami, pomiędzy naszym obrządkiem a łacińskim. „Nie wiadomo, który Bóg jest starszy!", - mówili oni i chodzili do cerkwi i kościołów, obchodzili jedne i drugie święta, a także wzajemnie odwiedzali siebie podczas tych świąt. Sytuacja się zmieniła w czasach późniejszych, kiedy zaczął się nacisk na przedmieścia i wszyscy zaczęli rozmawiać tylko w języku urzędowym".
Tradycyjnie polskimi pozostawały byłe przedmieścia Halickie i Gródeckie, chociaż „Gródek" w czasach międzywojennych zaczął się ukrainizować. „Na Gródeckim w ostatnich latach przed wojną zaczęły skupiać się początki naszego przemysłu, co dawało chleb coraz większej liczbie naszej ludności (fabryki Masłosojuszu, Centrosojuszu, Chromu, Lewickiej, Nowej Fortuny oraz innych). Tutaj nieco późnej zaczęli osiedlać się nasi rzemieślnicy oraz kupcy (w tym także czołowi przedstawiciele pierwszych, jak, na przykład, Stefaniwśkyj i Halibej)".
Najbardziej ukrainizowanym (do 30% ludności) pozostawał również najbardziej kryminalny Zamarstynów, chociaż Ukraińców wśród lwowskich batiarów było bardzo mało: o tym świadczy wyjątkowo polski batiarski folklor Lwowa. Na ogół, cząstka Ukraińców wśród ludności Lwowa w czasach austriacko-polskich wahała się od 12 do 16 procent. Nawet przyłączenie wielkich obszarów wsi podmiejskich w 1931 roku nie zmieniło tej współzależności, ponieważ Polacy mocno ukorzenili się w tym czasie też i poza granicami Lwowa.
Wielonarodowa mozaika przedmieść lwowskich w czasach międzywojennych wyglądała w sposób następujących: Hołośko Wielkie i Krywczyce - Ukraińców jedna trzecia, pozostali to Polacy; Rzęsna Ruska - przeważnie Ukraińcy, Rzęsna Polska - bliżej miasta - przeważnie Polacy. Sychów - Ukraińcy - jedna trzecia, dwie trzecie - Polacy, Kozelniki - przeważnie Polacy, Skniłów - przeważnie Ukraińcy, Skniliwok i Zboiska - pól na pół Polacy i Ukraińcy.
Ukraińcy nie czuli się gospodarzami we Lwowie i wtedy krążył bardzo właściwy polski dowcip o tym, że dobrze nie znali miasta i nie orientowali się w nim, w odróżnieniu od rdzennych lwowian „orląt", którzy doskonale zbadali wszystkie zakątki Lwowa, kiedy przywodzili tutaj na randki sowich dziewcząt.
II wojna światowa i lata powojenne całkowicie zmieniły byłą lwowską demografię, ustaloną przez długie wieki: w mieście pozostało nie więcej, niż 3% jego rdzennych mieszkańców. Lata 50 - triumf Lwowa rosyjskiego (jedna trzecia etnicznych Rosjan i jeszcze jedna trzecia rosyjskojęzycznych Ukraińców ze Wschodu). Przesiedleńców-Ukraińców z Nadsania, Podlasia i Łemkowszczyzny nowi moskiewscy gospodarze osiedlili wyjątkowo w najnowszych ukraińskich gettach na okolicach miasta: Krywczycach, Zboiskach, Rzęsnem, Rzęsnem Kamionce.
Starsi lwowianie pamiętają ładne latarnie z napisem „Ulica Akadiemiczieskaja" i powszechnie zasiedlone ludnością rosyjskojęzyczną rejony Halicki (najbardziej prestiżowy) oraz Frankiwski (znajdowała się tam jednostka wojskowa). Jeszcze kilka lat temu, kiedy ludzie ze wsi rano przywozili i sprzedawali mleko w części centralnej Lwowa, można było stać w każdej kolejce i spokojnie mówić po rosyjsku, jak gdzieś w Charkowie lub Doniecku. Lwów na jedną trzecią pozostaje rosyjskojęzyczny po dziś dzień, mimo spadu liczby etnicznych Rosjan zgodnie ze spisem ludności 1989 roku od 16% do ok. 8%.
Industrializacja Lwowa w latach 60-80 ubiegłego stulecia przez nowe dzielnice sypialnie znacznie ukrainizowała Lwów i dziś granice miasta ciągną się do wiejskich okolic praktycznie we wszystkich kierunkach. Na porządku dziennym stroi kwestia rozszerzenia granic miasta i przyłączenie całego szeregu podmiejskich wsi do Lwowa. Jak marzyli kiedyś rosyjscy komuniści, zanikają różnice pomiędzy miastem i wsią. Zarówno na mapie, jak i w świadomości ludzi.
Fotografia www.politikhall.com
Tłumaczenie z języka ukraińskiego Iryny Duch