WTO versus ukraińska kultura. Kroniki kryzysu
Prawdę mówiąc, od przystąpienia Ukrainy do WTO nie oczekuję żadnych humanitarnych cudów. Z bardzo prostej przyczyny. Chodzi nie tylko o kontekst ukraiński, nie tylko o to, co się dzieje u naszych sąsiadów.
Chodzi tu przede wszystkim o to, że na świecie poważnie rośnie kryzys humanitarny.
Dawna klasyczna kultura oraz pewne jej humanitarne awangardowe odgłosy XX wieku zanikają na naszych oczach. Świat opanowuje, mówiąc z grubsza, kicz w najnowszych, bardzo agresywnych, w pewnym sensie nieudolnych, a po części nawet bardzo zgrabnych formach, wytworach i formatach. Ja bardzo się obawiam, że przystąpienie Ukrainy do WTO w znacznej mierze asystuje temu nie-humanistycznemu, quasi-humanistycznemu, a w gruncie rzeczy, antyhumanistycznemu procesowi.
Ukraina nie jest pod tym względem oryginalna, tak jest wszędzie, w każdym kraju. Ale na Zachodzie, przynajmniej, zachowały się niektóre wysepki kultury humanitarnej. Są to albo uniwersytety, albo specjalizowane programy telewizyjne, albo, zresztą, w tej lub innej gazecie lub czasopiśmie funkcjonują pewne rubryki humanitarne oraz toczą się dyskusje. A więc, skoro nawet tam wszystko to znajduje się na marginesie, cóż mówić o Ukrainie?! Tutaj kicz zdecydowanie opanowuje wszystkie szczeble społeczeństwa, w których w sposób oczywisty powinna panować właśnie kultura humanitarna. Więc, dla mnie, przystąpienie Ukrainy do WTO tylko pogłębi ukraiński kryzys humanitarny. Dokładnie mówiąc, otworzą się nowe kanały, które przez różnego rodzaju kicz - filmowy, telewizyjny, literacki, estradowy, w dziedzinie sztuki wizualnej, którą kiedyś nazywano sztuką plastyczną, - pojawi się na Ukrainie i rozkręci się na całą moc.
Dzisiejszy świat czemuś uważa, iż pieniądze - to absolutny równoważnik jakiegokolwiek zjawiska, zapominając o tym, że kultura znajduje się w innym wymiarze. A jeśli wszystko zamienić na sytuacje, w której każde zjawisko można obliczyć pieniędzmi, wtedy zaczyna się oczywista katastrofa. Myślę, że rosyjski kicz, wraz z amerykańskim oraz zachodnioeuropejskim, będą starać się całkowicie podbić ukraińską przestrzeń. Wszędzie będziemy napotykać na chamów z grubymi portfelami, którzy powiedzą, że właśnie to jest swoboda procesu gospodarczego.
Kilka miesięcy temu stołeczna gazeta „Chreszczatyk" zaprosiła mnie poprowadzić pewną rubrykę humanitarną, która wyświetla życie oraz działalność znanych osobowości ukraińskiego i zagranicznego procesu humanitarnego. Po półtora-dwóch miesiącach wszystko zahamowało. Wcześniej miałem spotkanie z panem Kazbekiem Bektursunowem, który powiedział, że chce abyśmy „rozszerzyli i sprecyzowali projekt, związany z moją analizą w gazecie „Chreszczatyk". A później, nic nie mówiąc, wskazali mi tam na drzwi. I przypomniała mi się w kontekście takiego traktowania dyskursu humanitarnego bardzo udana i bardzo niespodziewana dla tej epoki karykatura wielkiego gruzińskiego malarza Lado Gudiaszwili: klasyczna statua, znajdująca się na podłodze, a po niej skaczą małe małpy. Pod rysunkiem napis: „Po co im kultura?". Szczerze mówiąc, po co wszystkim tym kazbekom kultura.
Z przystąpieniem do WTO, kiedy wszystko będzie rozpatrywane w kontekście międzynarodowym, w ogóle wyjdziemy poza granice zerowego południka, jak powiedział kiedyś jeden wielki niemiecki myśliciel. Należy pamiętać, że niebezpieczeństwo dla ukraińskiej kultury humanitarnej grozi nie tylko ze Wschodu, ale również ze strony tak zwanej „liberalnej demokracji" Zachodu, która, w gruncie rzeczy, skapitulowała przed kiczem w ostatnich dziesięcioleciach. Zresztą, wszystkie aspekty naszej kultury, sztuki będą cierpieć wskutek przystąpienia kraju do WTO. My teraz nie bardzo zdajemy sobie z tego sprawę.
Wyobraźmy sobie, że pewne zachodnie wydawnictwo, które specjalizuje się na kiczu, nawet dojść wysokiego gatunku, w jednym momencie po prostu zapełni ukraiński rynek książki swoją produkcją. Co zrobimy w tej sytuacji? Nie ma odpowiedzi na to proste pytanie, które na razie nie demonstruje jakiejś statystyki czy obliczeń. Na razie nie wiadomo, jak to wszystko się skończy. Jeśli nie powstrzymamy tego procesu, w antykwariatach, w księgarniach i na targach będą leżeć dziesiątki tysięcy tomów ukraińskich i rosyjskich przekładów, zrobionych specjalnie dla Kijowa gdzieś na Zachodzie, które zdobędą naszą przestrzeń humanitarną.
Niech ktoś tylko spróbuje je stąd wypędzić!
Tłumaczenie z języka ukraińskiego Iryny Duch